piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 3

Dzień Dobry :3 No mamy wakejszyn jeszcze :D Mój zapłon haha. Przybywam z trzecim rozdziałem. Mam prośbę - czytasz = komentujesz. mam wtedy takiego banana :D. mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Joł ludzie. Laimkowa♥

________________________________________________________________________________________



  Perspektywa Hadley


Cichutko  zamknęłam drzwi i na palcach wyszłam na korytarz. Niech sobie jeszcze pośpią. Postanowiłam zostawić kartkę chłopcom, żeby się nie martwili. W ręku trzymałam książkę. Była to moja ulubiona lektura. Nosiła tytuł ,,Zawistne spojrzenia" .Rozejrzałam się dookoła. Ale ten dom jest wielki. Zaczęłam się zastanawiać skąd Louis miał na to wszystko kasę. Odkładał ? A może jakiś spadek? Raczej to drugie. No chyba, ze naprawia auta jakiś znanych gwiazd. Wtedy możemy mówić o wielkich zarobkach. No ale wróćmy do zwiedzania. To jego sprawa. Rozejrzałam się. Nigdzie nie widziałam schodów prowadzących na dół. Ciekawe jak dostałam się tu wczoraj. Musiałam być bardzo zmęczona. Albo pijana. No ale przecież dużo nie wypiłam. Chociaż ... kilka drinków z Liam'em, Louisem, Harrym.... Troszkę się uzbierało.
- Moja głowa. - mruknęłam. - No gdzie są te cholerne schody ?!. - Zdecydowałam się pójść najpierw w lewą stronę. Chwiejnym krokiem doszłam na koniec długiego korytarza a schodów jak nie było, tak nie ma. Zdecydowałam się pójść teraz w drugą stronę. W końcu znalazłam zejście na dół. Zastanawiałam się gdzie może być Kelsey. Myślałam, że będzie spała z nami w pokoju. W końcu jest laską Louisa.. Postanowiłam o niej nie myśleć. Nie chciałam myśleć. Strasznie bolała mnie głowa. Chwilami aż mi przed oczami ciemniało.
- Powietrza, powietrza - zawodziłam. Dotarłam do salonu. O dziwo było cicho i czysto. Ja chyba naprawdę byłam nieprzytomna. Cóż .. film mi się urwał po 24. Ciekawe kto mnie zaniósł. Harry ? Pewnie tak. Ale gdzie są ci wszyscy ludzie ? I ten porządek.. Niemożliwe, żeby pijany Louis trzymający się ledwo na nogach posprzątał cały pierdolnik i jeszcze odprawił gości ! Zadziwia mnie ten chłopak coraz bardziej. W drodze zahaczyłam jeszcze o kuchnię. Na moje szczęście w lodówce była cała zgrzewka zimniuteńkiej wody mineralnej. Łapczywie rozerwałam folię i wydobyłam z niej butelkę wody. Piłam wielkimi łykami, byle tylko ukoić suszę mojego gardła i ból głowy. W jednej z szuflad znalazłam jakieś proszki na ból głowy. Byłam wdzięczna za to Louisowi. Chociaż nie wiem, czy spodobałoby mu się to, że grzebałam w jego szafkach. Mimo to uratował mi życie. Dosłownie. Kiedy już zaspokoiłam w miarę dokuczający ból udałam się w stronę ogromnego holu. Założyłam swoje balerinki i czyjąś kurtkę, po perfumach rozpoznałam, ze to Liam'a. Myślę, że się nie obrazi. Wzięłabym bluzę Loczka, gdybym tylko wiedziała gdzie ona jest. Cały Harry. Założyłam mięciutką kurtkę z polarem Payne'a i zdecydowanie otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam przebiło wszystko. Na ogromnym trawniku, dookoła całego domu leżeli ... ludzie ! No na serio ! Jak w projekcie X normalnie.. Niektórzy pozbawieni byli górnej lub dolnej garderoby. Nie mogłam na to patrzeć. Wszędzie były puszki i puste butelki. Po całym ogrodzie rozchodziły się chrapania i świsty. Patrzyłam na to wszystko szeroko otwartymi oczami. Wszyscy byli nieprzytomni. Na werandzie wisiały koszulki i spodnie. Co tu się działo ?! Teraz już wiem, jak się kończą imprezy u Louisa Tomlinsona. Spojrzałam w lewo i dostrzegłam basen, którego wczoraj nie widziałam. W basenie było pełno materacy. Spało na nich po pięć pijanych osób. No może sześć. Z kolei po prawej stronie stała altanka. W niej też nie brakowało ludzi.Teraz rozumiałam skąd ten porządek i cisza w domu. Wszyscy przenieśli się na dwór.  Albo nie pamiętałam tego, albo już wtedy spałam. Wygląda na to, ze tylko nasza trójka jako jedyna pozostała w domu. Ciekawe czemu. Pokręciłam głową i z westchnieniem zaczęłam się przedzierać przez przeszkody w postaci chrapiących ludzi porozrzucanych w chińskie osiem. Już byłam przy bramie, gdy nagle ktoś złapał mnie za nogę zmuszając bym stanęła w miejscu. Popatrzyłam się pytająco w jego stronę. Był strasznie brzydki. Jestem szczera. prawie nie miał zębów. Nie żartuję.
- Czego ? - warknęłam.
- Mamo byłem grzeczny - powiedział obleśnym głosem.
- Człowieku nie jestem Twoją matką!
- Mamo nie świruj - mruknął. Co alkohol potrafi zrobić z człowiekiem.
- Posłuchaj stary pierdzielu. Mam niecałe dwadzieścia lat i nawet jakbym miała dzieci to nie byłyby one tak paskudne jak ty ! - traciłam cierpliwość.
- Mamo o co ci chodzi ? - Udawał głupiego czy naprawdę taki był ?
- O tramwaj co nie chodzi. Nie wytrzeźwiałeś jeszcze. Dobranoc -mruknęłam.
- Chcę się zabawić. Wyglądasz kusząco. - Nie no teraz przesadził. Najpierw wylatuje do mnie z matką a później takie coś odwala.  Zdenerwowałam się nie na żarty. Z całej siły zdzieliłam go książką w głowę. Od razu usnął. No i tak ma być. Wyswobodziłam się z jego paskudnych łap i poszłam spokojnie w stronę bramy. Gdy już byłam poza posiadłością Louisa zastanawiałam się w którą iść stronę. Wybrałam prawą, gdyż ta droga prowadzi do parku a tam mogłabym spokojnie poczytać. Powoli ruszyłam w swoim celu.


 Perspektywa Kai

Jak tylko otworzyłam oczy poczułam, że jestem wypoczęta. Wyskoczyłam z niego szybko i udałam się do łazienki. Kiedy już się w miarę ogarnęłam zajrzałam do mojej mraśnej szafy. Wygrzebałam z niej całkiem ładny zestawik. Z szafy wyciągnęłam śliczne buciki, które dostałam od mamy na moje 18 urodziny. Czyli nie dawno. Postanowiłam je dzisiaj założyć. Na nos wsunęłam kujonki a włosy sięgające mi do pasa zostawiłam na luzie rozpuszczone. Nie chciało mi się jeść. Postanowiłam pójść do parku. Wzięłam do ręki mój szkicownik. Otworzyłam go na pierwszej stronie i zobaczyłam ... tego chłopaka, którego narysowałam. Westchnęłam. Kim on jest ? Otrząsnęłam się z zamyślenia. Ściskając swój szkicownik w rękach ruszyłam na dół. Zastałam moją rodzicielkę w kuchni.
- Mamo idę do parku.
- Nie chcesz nic jeść ?
- Nie. Jakoś nie jestem głodna. Pójdę sobie porysować.
- No dobrze. Wróć tylko na obiad.
- Luuzik. Listu nie ma ?
- Nie.- I już mnie nie było. Na ramiona narzuciłam jeszcze czarną skórę. Rano było chłodno. Do parku miałam bardzo blisko. W mgnieniu oka siedziałam już na ławeczce i wyciągałam swój sprzęt. Postanowiłam naszkicować niewielką fontannę, która znajdowała się na środku parku. Od razu wzięłam się do pracy. Byłam tak skupiona, że nie widziałam niczego oprócz szkicownika i fontanny. Taka już jestem - moja pasja mnie pochłania. Dosłownie.Przez to wszystko nie zwróciłam nawet uwagi na to, ze właśnie w tym miejscu spotkałam tajemniczego chłopaka....
                                           

Perspektywa  Hadley

Przekroczyłam wejście parku. Uwielbiałam tu przebywać. Ten zapach, ta cisza. Uspokajało mnie to. Postanowiłam udać się w stronę fontanny. Lubiłam usiąść sobie na ławce i popatrzeć na wodę sączącą się ze zbiornika. Ku mojemu zdziwieniu w parku było od groma ludzi. Wszystkie ławki były pozajmowane. Rozejrzałam się bezradnie dookoła. Na jednej z ławek siedziała dziewczyna. Była bardzo zajęta. Pochylona nad szkicownikiem starała się uchwycić każdy szczegół zbiornika. Postanowiłam cicho się do niej dosiąść. Otworzyłam książkę i zatopiłam się w lekturze. Jak zwykle książka mnie całkowicie pochłonęła. Kompletnie zapomniałam gdzie jestem. Kochałam czytać. Zawsze przenosiłam się do świata akcji, czułam ze jestem główną bohaterką. To było wielkie. Dobrze, ze istnieje coś takiego jak książka.
- Przepraszam.. jaki to tytuł ? - usłyszałam cichutki głos. Podniosłam wzrok. Okazało się, że to moja sąsiadka. Najwyraźniej dziewczyna skończyła już rysować i wreszcie zdała sobie sprawę, że ktoś obok niej siedzi. Skąd ja to znam ?
- ,, Zawistne Spojrzenia" - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Nieznajoma była bardzo ładna. Miała długie, ciemne włosy sięgające jej do pasa. Jej wielkie brązowe oczy były pełne spokoju. Ubrana była z gustem.
- Słyszałam, że warto ją przeczytać. Czy to prawda ? - zapytała miłym głosem.
- O tak. Polecam. Kocham tą książkę. Lubię czytać. - Odpowiedziałam.
- To tak jak ja. Z kolei ja radzę przeczytać serię GONE. To coś świetnego.
- Na pewno przeczytam - zapewniłam. - Jestem  Hadley
 - wyciągnęłam dłoń.
- Kaja- przedstawiła się. Jak ? Jak to się wymawia ?
- Ka...- zająknęłam się.
- Kaja - powtórzyła wolniej. - Jestem Polką. - wyjaśniła.
- Naprawdę ? Twój akcent jest taki perfekcyjny - wypaliłam zdziwiona. Dziewczyna zaśmiała się tylko.
- Dziękuję. Bardzo długo mieszkam już w Anglii. Praktycznie od urodzenia. Akcenty bardzo szybko
 się łapie - powiedziała.
- Możliwe. Słuchaj ja i mój chłopak Harry mieszkamy w Holmes Chapel, ale przyjeżdżam tutaj do kolegi. Wczoraj mieliśmy imprezę więc postanowiłam się przewietrzyć dzisiaj. Mówię ci, prawdziwy projekt X, ale to szczegół. Pomyślałam sobie, ze mogłybyśmy wymienić się numerami telefonów. Pisałybyśmy do siebie i rozmawiałybyśmy. Co ty na to ? - zaproponowałam.
- Naprawdę ? Ty byś chciała ze mną ? - spytała zdziwiona.
- No pewnie - parsknęłam. - Nie jestem żadną gwiazdą, ale możemy się przecież zaprzyjaźnić.
- Nie, nie o to mi chodziło. Po prostu jestem dosyć nieśmiała i nie umiem zawierać bardzo znajomości - wyjaśniła.
- To się może zmienić dzięki mnie - powiedziałam z uśmiechem.
- Byłabym bardzo wdzięczna.
- W takim razie podaj swój numer. -  Zapisałam ciąg cyfr. Później podałam jej swój.
- Jak tylko wrócę napiszę do Ciebie - obiecała.
- Spokojnie. Będę czekać.
- Pozdrów swojego chłopaka.
- Pozdrowię - powiedziałam ze śmiechem. Już ją lubiłam. Pochłonęła nas rozmowa. Dowiedziałam się o Kai bardzo dużo. Była artystką. Śpiewała, grała na gitarze i rysowała. Starała się o Staż w Akademii Artystycznej w Wolverhampton, rodzinnym mieście Liam'a. Była nieśmiała, to widać. Miała jednak swoje marzenia. Była zdolna i przyjacielska. Później przyszła kolej na mnie. Postanowiłam jej zaufać. Opowiedziałam o ciotce i o tym, ze nie popiera mojej pasji. Doszłam do wniosku, ze Kaj jest świetną przyjaciółką. Wiedziałam, ze będę z nią blisko. Siedziałyśmy bardzo długo. Ludzie w parku zaczęli się rozchodzić, a my dalej rozmawiałyśmy.
- O matko ! Jak późno. Muszę już niestety iść ! -  Nagle powiedziała Kaja
- Fakt, zagadałyśmy się - przytaknęłam.
- Obiecałam mamie, ze wrócę na obiad. Nie chcę, żeby się na mnie złościła. Jestem z nią bardzo zżyta.
- Rozumiem. Masz dobrze, bo masz mamę ... - posmutniałam. Kaja  przytuliła mnie szybko.
- Ty masz lepiej, bo masz Harrego - dopowiedziała.
- O tak, bez Harrego nie zaszłabym daleko - powiedziałam z uśmiechem.
- Też bym chciała mieć swoją połówkę - rzekła zamyślona Kaja
- Jeszcze wszystko przed tobą - pocieszyłam ją. Spojrzała na mnie. Jej usta rozchyliły się w uśmiechu.
- Odezwę się - przytuliła mnie po raz ostatni, po czym zaczęła się oddalać.
- Do zobaczenia ! - krzyknęłam.
- Mam nadzieję ! - usłyszałam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu Louisa.

Energicznym ruchem pchnęłam furtkę po czym znalazłam się na posesji Tomlinsona.  Na szczęście trawnik był pusty. nikt na nim nie leżał. Udałam się w kierunku ogromnego domu. Nadal robił na mnie ogromne wrażenie. Leciutko nacisnęłam klamkę i weszłam do holu. Odwiesiłam kurtkę Liama na swoje miejsce i ściągnęłam buty. Liam, Louis, Harry i Kelsey siedzieli w salonie. Chociaż nie poprawka. Wylegiwali się w salonie.
-  Had! Gdzieś ty była ? - poderwał się Harry.
- Musiałam się przejść. Miałam potwornego kaca.
- To tak jak ja - mruknęła Kelsey.
- Liam pożyczyłam sobie Twoją kurtkę, mam nadzieję, że się nie gniewasz ? - zwróciłam się do bruneta.
- Nie, spokojnie - uśmiechnął się radośnie.
- Czemu nie wzięłaś mojej bluzy ? - spytał ze zdziwieniem Harry.
- Najpierw mi powiedz gdzie ona jest - uniosłam kpiąco brew.
- Hm... - Harry podrapał się po lokowatej czuprynie - Nie mam pojęcia.
- No właśnie - parsknęłam a reszta wybuchnęła śmiechem. - Goście już poszli ?
- Taaaaak - przeciągnął Louis. Słyszałam w jego głosie ulgę.
- Powie mi ktoś co tu się działo ? Kiedy wyszłam na dwór wszędzie leżeli ludzie a na werandzie porozrzucane były ciuchy ! - powiedziałam z niedowierzaniem. Chłopcy i Kelsey patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
- Cóż ... pamiętam wszystko do północy - powiedziała ostrożnie Kelsey.
- To tak jak ja - przytaknęłam.
- Mi film urwał się dużo wcześniej - stwierdził Harry.
- Mi też - poparł go Lou. Spojrzałam na Liama.
- Ja starałem się zbyt dużo nie pić, ale też miałem promile. Pamiętam jak impreza przeniosła się na dwór. Postanowiłem wtedy posprzątać w domu. Lou i Harry mi pomagali co było bardzo dziwne. Później poszedłem na górę, gdzie spała już  Hadley. Więc i ja się położyłem i zmógł mnie sen. - wyjaśnił wyczerpująco. Zapadło milczenie.
- Ja ci pomagałem sprzątać ?! - przerwał je Louis - nie wierzę !
- I ja ! W życiu po trzeźwemu bym szklanki nie ruszył. - dodał Harry.
- Będę musiała cię częściej upijać - mruknęłam na co wszyscy zaśmiali się.
- Czyli ten cały projekt X na dworze sam się zrobił ? - spytała Kelsey
- Pewnie tak - powiedzieliśmy chórkiem.
- Co za patologia - mruknęła dziewczyna.
- Popieram - przytaknęłam.
- Głodny jestem, Louis gdzie Twoja gościnność ? - zaczął marudzić Harry.
- Stary wiesz gdzie jest lodówka, nie ? Jestem tak padnięty, ze palcem mi się nie chce kiwnąć - powiedział leniwie Lou.
- Leń - westchnął cierpiętniczo mój chłopak.
- Oj Harry nie marudź. Chodź zrobimy naleśniki - zaproponowałam.
- No zgoda - mruknął znikając w kuchni.
- Pomogę Wam - zaoferował się Liam.
- To dawaj - krzyknęłam do niego. Po chwili Payne dołączył do nas zostawiając parę gołąbków w salonie. Naleśniki zrobiliśmy w miarę szybko. Na szczęście chłopaki byli mega zmęczeni, więc z kuchni wyszłam czysta. Wzięliśmy sobie po dwa naleśniki na talerz po czym usiedliśmy przy stole w kuchni. W ciszy konsumowaliśmy posiłek. Nagle w drzwiach ukazała się czupryna Louisa i Kelsey.
- Oooo - przeciągnął Tommo wdychając woń.
- Nawet nie myśl. Nie pomagaliście, nie dostaniecie - powstrzymał go Harry.
- Oj Harreh, wiesz jak cię lubię .. - zaczął się łasić Tomlinson.
- Wiem. Mnie nie da się nie lubić. Ale i tak nie dostaniesz. Zrób sobie coś. - odparł stanowczo mój chłopak, na co ja i Liam wybuchnęliśmy śmiechem.
- Pff. Ty mi możesz. To mój dom. - prychnął Louis i ruszył w kierunku talerza, na którym leżały jeszcze trzy naleśniki. Widząc to Styles jednym ruchem zabrał ów talerz i położył każdemu z nas po naleśniku. Louis zatrzymał się w pół kroku z rezygnacją.
- Jesteście okropni - skarżył się.
- Wiemy - odparł Payne ze śmiechem. Dokończyliśmy swoje porcje ze smakiem na oczach głodnych. Kelsey nic nie mówiła. Patrzyła tylko tęsknie w stronę pustego talerza. Celowo starałam się mlaskać i oblizywać palce. kiedy skończyłam ułożyłam się wygodniej w krześle.
- Mmm było pyszne. - powiedziałam zadowolona.
- O tak. Mega pyszne - poparł mnie Harry. - No my będziemy się zbierać skarbie.
- Już ? - spytałam zdziwiona.
- Tak, chciałbym jeszcze wstąpić do piekarni.
- Ach rozumiem.
- Liam jedziesz z nami ? Twój dom jest po drodze.
- No mogę się zabrać - odpowiedział brunet.
- To dawaj. Ej Louis jakby moja bluza się znalazła to daj znać. - rzucił w stronę marchewkowego.
- Liczysz, ze się znajdzie ? - Uniósł kpiąca brew.
- Mam nadzieję. Lubiłem ją . - mruknął.
- Wyczuwam zakupy - powiedziałam cmokając mojego chłopaka w policzek.
- Tak, tak - mruknął przelotnie. Dziesięć minut później siedzieliśmy już w samochodzie. Ja i Harry z przodu, a Liam z tyłu. Szczerze to nie chciało mi się jechać do domu. Znowu natrętne gadanie ciotki. Niedziela to jedyny dzień, który miała wolny. Niestety. Może mnie nie zobaczy ? Westchnęłam. Harry popatrzył na mnie.
- Wiem, ze nie chcesz tam jechać. - powiedział współczująco.
- Och jak ty to zgadłeś? - spytałam ironicznie.
- Intuicja - uśmiechnął się.
- Trudno jakoś przeżyję. Zamknę się w pokoju i zero oznak życia - stwierdziłam.
- Dobry pomysł. Będę ci rzucał jedzenie przez okno - zaoferował się Liam.
- Dzięki Payne. Ty umiesz człowieka pocieszyć.
- Do usług - ukłonił się. Dalej rozmawialiśmy o błahych rzeczach. Nagle Harry zjechał na jakieś pobocze.
- Dzięki za podwózkę - powiedział Liam.
- To tu mieszkasz ? - spytałam. Mieszkał w osiedlu. Ale jakim ładnym. Wszędzie rosły drzewka. Widać było, ze to nowe osiedle.
-  Tak. Mój blok to pierwszy na lewo.
- Mieszkasz sam ? - kontynuowałam przesłuchanie.
- Owszem. Moja dziewczyna mieszka dwa bloki dalej.
- Mhm. Możesz iść - uśmiechnęłam się.
- Och dziękuje za pozwolenie. - powiedział drwiąco.
- Proszę bardzo - powiedziałam radośnie. - Do zobaczenia !
- Na pewno. - Wyszczerzył się i już go nie było. Dalej jechaliśmy sami. Nagle mój telefon wydał dźwięk przychodzącego sms'a. Odczytałam go z uśmiechem.
- Wiem, że nie powinienem pytać, szanując Twoją prywatność , ale od kogo ? - spytał ciekawy Harry.
- Wiesz, poznałam dzisiaj dziewczynę. nazywa się Kaja i jest bardzo sympatyczna - wyjaśniłam mu. Widać, ze mu ulżyło.
- Jak się nazywa ? - spytał ze zdziwieniem.
- Moja reakcja była identyczna. Jest Polką. Ma zajebiście dobry akcent. Kaja. Nauczyłam się już wymawiać. Czuję, ze będziemy dobrymi przyjaciółkami.
- Chcę ją poznać - powiedział stanowczo.
- Dobrze, dobrze. Jak tylko znajdziemy się w Doncaster dam jej znać. 
-  Cieszę się, ze będziesz miała komu się wygadać - powiedział. 
-  Ja też. 
No i stało się. W końcu podjechaliśmy pod mój nieszczęsny dom.
- Wejdziesz sama, czy ci pomóc ? - spytał Hazz.
- Poradzę sobie - zapewniłam.
- Jak chcesz - mruknął.
- Pożegnałam się z nim całusem. Pomachałam mu na pożegnanie i obserwowałam jak wycofuje samochód z podjazdu i znika za zakrętem. Westchnęłam i cichutko jak myszka weszłam do domu. Ciotki nigdzie nie było. Och jak dobrze. Zdjęłam buty i na paluszkach zaczęłam wchodzić na górę. I nagle usłyszałam wredne :
- Wiem, ze jesteś. Może mi się wytłumaczysz ? - ukazała się jej sylwetka siedząca dumnie na fotelu.
- Nie muszę  ci się kobieto z niczego tłumaczyć. Jestem już dorosła.
- Nie skończyłaś jeszcze 18 lat - zauważyła. Przewróciłam oczami.
- Dużo mi zostało naprawdę.
- Ja już nie wiem co robić - załamała ręce. Obiecałam Twojej matce, ze wyrośniesz na porządną dziewczynę, ale ty nigdy taka nie będziesz. Obracasz eis w złym towarzystwie ! Weźmy na przykład tego Twojego chłoptasia jak mu tam .. Harry ? Czyste zło !


- Nie będziesz się tak wyrażać o Harrym. -  zagroziłam jej palcem - Mama by się cieszyła. Polubiłaby go. I ja wiem to najlepiej. A ty nie masz prawa obrażać mnie i moich znajomych. Skończyłam - Szybko weszłam na górę i z impetem zamknęłam drzwi. Przebrałam się w jakieś dresy . Włosy związałam w niechlujnego koka. Zmyłam makijaż i rzuciłam się na łóżko. Postanowiłam popisać z Kają. Musiałam się komuś wygadać. Tak spędziłam cały wieczór. Potem zeszłam na dół i włączyłam sobie telewizor. Ciotka siedziała milcząc w kuchni. W sumie to dobrze. Pierwszy raz nie dała mi kazania. Wow ! Robi kobitka postępy. Oglądałam tak do 22. Nawet nie wiem, kiedy usnęłam. Poczułam przez sen jak ktoś okrywa mnie kocem i głaszcze po głowie. Kochany Harry. Odpłynęłam.





_______________________________________________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale po prostu nie miałam czasu. Byłam poza domem a jak wróciłam to jak miałam czas dopisywałam po troszku. I tak oto powstało takie coś. Nie wiem, czy się podoba proszę ocenić ;) Każdy komentarz motywuje i raduje :D
                                                                                                                          Liamkowa♥