niedziela, 29 września 2013

Rozdział 4 cz. I

Obudziła mnie donośna rozmowa.
-...wynoś się stąd! - krzyczała ciotka. Otworzyłam oczy i je przetarłam.
-Nie przyszedłem do pani, tylko do niej. I proszę mówić ciszej, bo śpi.
-Nie uciszaj mnie w moim własnym domu, smarkaczu. Ja jej daję dach nad głową, a ty co ? Nic jej nie dajesz.
-Daję jej opiekę i ciepło. Oraz miłość. Nie to co ty, stara jędzo. Gdybym mógł, sam bym ją zabrał pod swoje skrzydła, ale że jest niepełnoletnia to nie mogę.
-Ba, ja mam tu więcej do powiedzenia. - to Harry i ciotka Anabelle się kłócili, o mnie, w kuchni. Miałam tego dość. Zabrałam się z kocem i poszłam do nich. Kiedy weszłam kłótnia ucichła. Szybko przytuliłam się do Hazzy, który objął mnie swoimi silnymi ramionami.
-Już niedługo się od ciebie uwolnię. Zostało kilka dni. Będziesz szczęśliwa.
-Może tak może nie, a teraz wynocha mi stąd. Oboje! Spać! - wydarła się. Zabraliśmy się więc i poszliśmy do mojego pokoju.
-Ona jest normalnie chora. - powiedział Harry rozwalając się na moim łóżku.
-A ja nigdy więcej nie założę dresu. Okropieństwo na kółkach. - zdjęłam szkaradne, siwe spodnie i rzuciłam gdzieś w kąt. - Później to sprzątnę. Ty mi lepiej powiedz, co tu robisz.
-Zgubiłaś coś chyba. - chłopak wyjął z kieszeni kurtki tylną część obudowy mojego iPhone, która przedstawiała pysk lwa.
-Racja, ale to nie pretekst, by tu przychodzić. Równie dobrze mogłeś mi to przynieść jutro. - mówiłam zarzucając na siebie czerwoną koszulkę z logo Coca-coli i legginsy.
-To pretekst by zobaczyć ciebie. - uśmiechnęłam się i rozpuściłam włosy przed lusterkiem. Rozczesałam je dokładnie i dałam na noc lekko na piankę, żeby rano lepiej się ułożyły.
-Awhh... - podeszłam do Hazzusia chcąc odebrać swoją własność. Ale on rzucił ją na parapet i zaciągnął mnie do łóżka całując przy tym namiętnie. Leżał niemalże na mnie składając pocałunki na ustach. Po chwili nasze zimne policzki się zetknęły. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową wyczuwając szybkie bicie serca. Pogłaskał mnie po głowie wplątując ręce we włosy.
-Kocham cię najmocniej na świecie. I nie pozwolę cię skrzywdzić. Nikt nie dotknie mojej księżniczki. - położyłam się na łóżku. Harry zdjął koszulkę i przewrócił się na bok tak, że patrzył na mnie wsparty ręką o poduszki. Palcem dotknął moich ust.
-Zostaniesz tu ze mną na całą noc? - spytałam patrząc mu prosto w jego piękne, zielone oczy. Puścił mi oczko.
-Pewnie. Rano pojedziemy coś zjeść na mieście, a później na zakupy, trzeba ci kupić nowe ciuszki.
-Dobrze, cieszę się, że jest długi weekend. Do szkoły idę dopiero za trzy tygodnie, więc mam luz.
-Szkoła szkołą. Musimy mieć więcej czasu dla siebie.
-Pewnie. - przyznałam - Ale muszę ćwiczyć. Czy tak czy siak. - poczułam jego śwież, ciepły oddech na karku. Przeszły mnie dreszcze. Wdychałam jego oddech. Nie miałam wyboru.
-Jesteś taka słodka.
-Wiem.. Mów dalej.
-Chciałabyś. - zaśmiał się cicho. Pogładził mnie po policzku, po czym obdarzył usta soczystym całuskiem. Był w samych krótkich spodniach, więc swobodnie mój okryć nas kołdrą. Odwróciłam się do niego tyłem, a on objął mnie umięśnionym ramieniem, na którym widniał jeden duży tatuaż. Zresztą, nie jeden jaki miał.
-Nie chce mi się spać. Jest dopiero dwunasta... Harry? Harry! Śpisz? - cisza. Szturchnęłam go. Najwidoczniej już spał. Ucichłam.
-Co? - warknął. Nadal miał zamknięte powieki.
-Nie chce mi się spać. Obejrzyjmy coś na laptopie.
-Daj mi spokój. Idź spać. - mój telefon zabrzęczał na etażerce. Spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomość od Louisa. Tak, ja miałam jego numer, ale on nie miał mojego. Zapaliłam lampkę i trzasnęłam Hazzę.
-Au. Za co to?
-Skąd Lou ma mój numer? - odpowiedziałam pytaniem.
-Ode mnie.
-Zanim podasz komuś mój numer, najpierw spytaj.
-Nie bądź taki drewniak. - trzasnęłam go drugi raz - Ej no a to za co tym razem?
-Walisz teksty ze Shreka i myślisz, że jesteś cool.
-Nie myślę. Kobieto, opanuj się. Louis miał mi na ten numer wysłać cynka o kolejnej imprezie, bo swój zgubiłem na imprezie.
-Zgubiłeś numer? - spytałam z miną typu: "serio? oh serio?".
-Nie, telefon. Słuchaj mnie. - przewróciłam oczyma.
-No nieźle. Ale na następną imprezę nie idziesz.
-Co?!
-Nie krzycz.
-Nie możesz mi tego zrobić. - dodał ciszej.
-Niedługo koniec długiego weekendu, dobrze wiesz. Kochanie... Nadal masz mnie w dupie.
-Nie mów tak. Kocham cię bardzo mocno, że nie umiem tego okazać.
-Daj mi już spokój. - odwróciłam się do niego plecami i zgasiłam lampkę. Nie do wiary: pierwsze ciche dni w naszym związku.
   Chciałam jak najszybciej zasnąć. I tak się stało. Odpłynęłam.


  Otworzyłam oczy. Przez okno wpadały poranne promienie słońca, poczułam też nieprzyjemny chłód. Harry zabrał mi całą kołdrę.
-Harry, ty pedale. - mruknęłam. Byłam pewna, że tego nie słyszy, bo spał jak zabity.
-Ja to słyszę, dziewczynko. - usłyszałam. Wybuchnęłam brechtem - Nadal jesteś na mnie wkurwiona? - spytał wygramolując się spod kołdry. Usiadł i przetarł oczy.
-Twój urok nic nie zmieni, Hazza. W odpowiedzi na Twoje pytanie: tak, jestem. Więc uważaj, "chłopczyku". - ostatnie słowo zaakcentowałam. Podeszłam przejrzeć się w lustrze. Otworzyłam szafę, po czym jeszcze raz przejrzałam się w lustrze.
-Co mam dzisiaj ubrać? - powiedziałam do siebie.
-Seksowna czerwona bluzeczka i spódniczka.
-Nie pytałam ciebie. - mruknęłam przeglądając ubrania.
-Oj Ali, nie złość się już. - chłopak zaszedł mnie od tyłu i złapał za uda - Mówiłem Ci już, że cię kocham?
Westchnęłam.
-Dobra, pójdziemy dzisiaj do Louisa, będziemy tylko ty, ja, Louis i Kelsey...
-I Liam. - przerwałam mu - Liam też ma być. I nikt więcej. Żadnej dużej imprezy. Spotkamy się we własnej śmietance towarzyskiej. - dopowiedziałam i zaczęłam przeglądać wieszaki. Wyjęłam jasnoniebieską sukienkę na ramiączko. Zaczęłam się rozbierać, mimo, że stał przede mną Harry. Niczego przy nim się nie wstydziłam. W końcu to mój chłopak.
-Woah.. - zawył Harry. Zaczął jeździć palcami po moich piersiach. Odepchnęłam je.
-Nie teraz. - owinęłam się ręcznikiem i poszłam do łazienki. Musiałam wziąć poranny prysznic. Bardzo rutynowo.


****

-Szczerze mówiąc, bez ciotki byłoby mi lepiej. - stwierdziłam. Zaczęłam sączyć sok pomarańczowy, zagryzając pysznymi tostami. 
-Chciałbym, żebyś już mieszkała u mnie. - powiedział bez zawahania Harry - Pragnę tego najbardziej na świecie. - zakręciłam na palcu kosmyk włosów. 
-Ten cały koszmar się skończy. Zobaczysz. - złapałam go za rękę. Lekko ścisnęłam jego palce. Powoli wstawałam od stołu. Wzięłam pusty talerz mój, i Harrego, po czym oba wylądowały w zmywarce. Posprzątałam ze stołu. 
-Więc... Co dziś robimy? - spytałam.
-Obijamy się, śpimy, rozmawiamy... Jesli wiesz, co chcę przez to powiedzieć. - puścił mi oczko. A jemu to tylko jedno w głowie. Idealnie. Mój chłopak to zboczuch jakich mało. Podeszłam do niego. 
-Chodźmy na dwór. Zrobię lemoniady domowego przepisu. Zrelaksujmy się przed imprezą.
-Zadzwonię tylko do Louisa i go uprzedzę, że ma nie robić żadnej poważnej imprezy. - ostatnie słowa wypowiedział z mentalnym cudzysłowem. Uśmiechnęłam się, po czym podeszłam do blatu. 
    Zaczęłam przygotowywać napój. Trochę soku z cytryny, trochę wody, lodu, cukru trzcinowego. To wszystko. 


CDN. 
















_____________________________________________________________


JEJU, PRZEPRASZAM WSZYSTKICH. ! 
JESTEM CHOLERNIE OPÓŹNIONA
JAK CH*J :(
I NIESTETY ROZDZIAŁ BĘDZIE DWUCZĘŚCIOWY :( 



MASSIVE SORRY ODE MNIE :( WSTYDZĘ SIĘ ZA SIEBIĘ :3 ALE CÓŻ, CZASU NIE KUPISZ :)