Perspektywa Kai
- No no - skomentowała Hadley, kiedy opowiedziałam jej o kłótni Marii i Liama i o dalszych wydarzeniach dzisiejszego dnia.
- Tsaaa- odparłam patrząc w okno. - On już jej nie kocha.
- Nie sądzę - zaprotestowała.
- Hadley, gdyby nadal ją kochał to nie mówiłby mi, ze to już koniec. jeśli byłby niepewny, milczałby - zawzięcie obstawiałam przy swoim.
- Podoba ci się - powiedziała po chwili.
- Kto?
- Liam! Nie udawaj! - uśmiechnęła się złośliwie.
- Pffff - parsknęłam zbyt przesadnie.
- Wiedziałam! - krzyknęła triumfalnie.
- Nikt mi się nie podoba - wywróciłam oczami.
- Jasne, jasne już się nie wykręcisz. mam cię!
- Miałyśmy rozmawiać o Liamie a nie o moim stanie sercowym. - zauważyłam.
- Zmieniasz temat. Kolejny dowód.
- Hadley! - zgromiłam ją wzrokiem
- Dobra już jestem cicho - zachichotała. - Więc jesteś tego pewna, że związek Liama i Marii się zakończył?
- Tak - kiwnęłam znużona głową.
- No to możesz działać.
- Co? - zapytałam zbita z tropu.
- No pasujecie do siebie, Liam jest wolny a ty też brzydka nie jesteś. - przerwałam jej kręcąc głową.
- Hadley przestań! Liam to nie moja bajka. Mogę sobie jedynie o nim pomarzyć.
- Przesadzasz. Jesteście ze sobą bardzo blisko. Pomogę was zeswatać.
- Tylko....
- No przecież wiem! Ani słowa Liamowi.
- I reszcie też.
- A Harry?
- Nikomu - dałam zdecydowany nacisk na to słowo. Hadley westchnęła.
- No dobrze. Skoro tak uważasz. Coś wymyślimy. Zasługujesz na Liama a on na ciebie. Niestety muszę już uciekać bo wieczorem mam zajęcia dodatkowe. Doszła mi nowa grupa - wyjaśniła. Skinęłam głową.
- Szkoda. Kiedy się teraz zobaczymy?
- Nie wiem. mam totalnie zawalony grafik przez tą pracę. Do tego niedługo dojdzie szkoła - zrobiła pauzę - Co z twoją artystyczną?
- Dalej nic - westchnęłam. - Rok szkolny coraz bliżej a ja nie mam niczego. W końcu zostanę bez szkoły - pokręciłam głową.
- Na pewno się dostaniesz! Z Twoim talentem to jest pewne!
- Wiesz ile jest takich ludzi jak ja albo nawet zdolniejszych? Masa. A Wolverhampton to dobra placówka, więc zbytnio się nie dziwię. Trudno. Rozejrzę się dzisiaj za jakimiś innymi w pobliżu. - wzruszyłam ramionami.
- Przykro mi - powiedziała Hadley ze współczuciem. Odpowiedziałam jej smutnym uśmiechem. Odprowadziłam Hadley aż do przystanku, ponieważ sama musiałam iść do sklepu zrobić zakupy spożywcze, a miałam po drodze. Po pożegnaniu przyjaciółki i zakupieniu wszystkich produktów wypisanych pismem mamy na karteczce zostawionej na stole w kuchni wróciłam do pustego domu. Postanowiłam posprzątać, gdyż i tak nie miałam nic do roboty. Sprzątnęłam kuchnię, toaletę i salon. W międzyczasie pisałam z Liamem, który zapytał o samopoczucie. Nie wiedziałam skąd ma mój numer i wolałam nie wiedzieć. Gdy juz nie mogłam wynaleźć sobie żadnego zajęcia zdecydowałam, ze obejrzę jakiś film. Przygotowałam sok, zrobiłam popcorn i w samotności pozwoliłam, aby pochłonęła mnie fabuła, której streszczenia nawet nie przeczytałam.
Perspektywa Hadley
- Bardzo dobrze Diana! Kate wyżej ramiona! Stopy do środka- z każdym kolejnym poleceniem, czułam, ze moje gardło ma już dość. Właśnie dlatego nie lubiłam prowadzić lekcji z małymi dziećmi. No ale cóż, za to mi płacą. Muszę przecierpieć, aby potem mieć sporą sumkę. Jeszcze tylko pół godziny i odetnę się od tego hałasu.
Do szczęścia potrzeba mi : słuchawek, spokoju, wolnego miejsca siedzącego w autobusie i Harrego. Co do tego ostatniego to nie miałam za bardzo czasu aby się dzisiaj z nim spotkać, ale byliśmy cały czas w kontakcie poprzez pisanie wiadomości. Oparłam głowę o szybę i z słuchawkami w uszach podziwiałam świat z okna autobusu, którym mam się dostać do domu. Myślałam o Liamie i Kai. To słodkie, ze on podoba się jej. Byliby cudowną parą. Sto razy lepszą niż Liam i ta suka Maria. Dlatego właśnie postawiłam sobie cel - zrobię wszystko aby im wyszło. Miałam jednak przeczucie, że nic tu po mnie. Że oni poradzą sobie sami. Liam i tak już powiedział Kai o wiele więcej niż mi, czy Louisowi a to był plus. W związku zaufanie to podstawa. Ja Harremu ufałam na sto procent. Byliśmy ze sobą już tak długo, ze rozumieliśmy się bez słów.
Moje rozmyślania przerwał znajomy krajobraz, a po chwili zatrzymanie. Byłam na miejscu. Pożegnałam się z kierowcą i znalazłam się na przystanku. Poczekałam, aż autobus odjedzie po czym ruszyłam w krótką drogę do domu. Kiwnęłam głową sąsiadce i otworzyłam niską furtkę, przez którą nawet nie trzeba skakać aby się dostać na drugą stronę i ruszyłam chodniczkiem do domu. Od kluczyłam drzwi i znalazłam się w przedpokoju, gdzie zrzuciłam z stóp buty i powiesiłam płaszcz. Kluczyki wrzuciłam do torby, którą również zawiesiłam na wieszaku, obok płaszcza.
Zjadłam przygrzany obiad, przygotowany rzez ciotkę, popijając go sokiem jabłkowym. Mimo, ze nie lubiłam ciotki okropnie, jedno musiałam jej przyznać - gotowała zajebiście dobrze. Nawet zwykłą zupę pomidorową potrafiła tak przyrządzić, że wyglądała i smakowała jak jakieś wykwintne danie.
Po pozmywaniu postanowiłam zrobić pranie. Zebrałam swoje brudne rzeczy i kilka ciotki i nastawiłam pralkę. Podczas czekania, aż zakończy swoją pracę włączyłam jakiś film dokumentalny, który zaczęłam leniwie oglądać. W międzyczasie napisałam do Harrego, czy nie miałby czas przyjechać do mnie. W końcu ciotka pracowała do dwudziestej trzeciej, trzeba to było wykorzystać. A tak na serio to się za nim stęskniłam. Nie mieliśmy czasu się spotkać, brakowało mi już jego zapachu, dotyku. Wszystkiego!
Harry odpisał, ze zaraz wyjedzie z domu, co oznacza, ze powinien być za godzinę u mnie. Korków już raczej o tej porze nie było, więc to był dodatkowy plus.
Rozwiesiłam pranie, które już zdążyło się uprać i przygotowałam kanapki i herbatę dla Harrego, bo znając życie jechał prosto od warsztatu ojca, więc był głodny jak wilk. Jeśli ja mu nie przyrządzę jedzenia, on wyżre mi pół lodówki. Tak to kanapki mu spokojnie wystarczą. Prosta logika, która często mnie wkurzała, bo Harry umiał to wykorzystać. Ale nie dziś, bo dziś byłam za nim bardzo stęskniona. Bardzo.
Niedługo potem po mieszkaniu rozdzwonił się dzwonek. Poirytowana ruszyłam do drzwi.
- Wiesz, ze jestem sama, więc dlaczego dzwonisz?! - Tak właśnie przywitałam chłopaka po kilku dniach tęsknoty i rozłąki.
- Ja też się za tobą kochanie stęskniłem. Tak chętnie wejdę i wreszcie cię pocałuje - Harry wywrócił oczami - Mogłabyś być chociaż raz dla mnie miła. Dzwoniłem, bo nie chciałem cie przestraszyć. Tyle sie teraz słyszy o tych gwałcicielach wlokących się wieczorami - było mu smutno. Widziałam to. Cholera. Dlaczego zawsze raniłam tych, których najbardziej kocham?
- Przepraszam, to nie tak miało być. Niech to szlag! Miało być miło i jak zwykle to zjebałam. Wejdź - westchnęłam zła na siebie. Harry mnie przytulił.
- Hej nic się nie stało - cmoknął mnie w czoło - lubię cię taką. Zakochałem się w surowej Hadley, tylko czasami wolałbym aby byłą ciut milsza - uśmiechnął się do mnie poruszając brwiami.
- Obiecuję, ze dzisiaj będę miła - przyrzekłam. Harry pocałował mnie namiętnie. Oddałam pocałunek. Stęskniliśmy się za sobą. Kiedy nasze usta się od siebie oderwały Hazza rozejrzał się po mieszkaniu. Ruszył do kuchni.
- Jestem głodny jak wilk -mruknął. Spojrzał na stół i aż się zatrzymał z wrażenia.
- Zrobiłaś mi kanapki. I sok! - był naprawdę zdziwiony. Aż taka zła byłam?
- Mówiłam, że dziś będę miła - objęłam go w pasie. - Siadaj i smacznego.
- Boże jaki ze mnie szczęściarz... - westchnął Harry i zaczął zajadać się kanapkami.
Perspektywa Kai
- Poczta o tej godzinie?- Zdziwiłam się, słysząc huk wrzuconych przez szparę listów. Podeszłam wolno i zaczęłam zbierać pojedyncze koperty.
- Same rachunki... światło... gaz... woda... a to co? - koperta byłą zaadresowana do mnie. Zaintrygowana rozerwałam ją. W środku był list napisany komputerowo. Rozłożyłam go i zaczęłam czytać drobny druczek.
Szanowna Pani Kajo Włodarczyk!
Zwracamy się do pani z tym listem, w którym zamieszczamy wiadomość iż dostała się pani do naszej szkoły ,,Świat w kolorach". Gratulujemy! Ponadto otrzymała pani stypendium, wynoszące 200 funtów a to za sprawą pana Geoff ' a Payne'a, który zapewnił nas o pani talencie i dostarczył dodatkowe prace. Rok szkolny zaczyna sie za miesiąc (wrzesień) tak więc radzimy zakupić potrzebne pędzelki i płótna. Do zobaczenia!
Dyrekcja Akademii Artystycznej ,,Świat w kolorach" w Wolverhampton.
- Niemożliwe... - wyszeptałam. - Dostałam się! Matko dostałam się! Ale ... jak?! Geoff Payne? Payne.... - wytężyłam myśli. Coś mi mówiło to nazwisko. Po chwili doznałam olśnienia. Już wiedziałam kim był tajemniczy mężczyzna, który jakimś cudem miał moje dodatkowe prace - Liam!
-------------------------------------------------------
Hejka!
Rozdział wstawiony, napisany był już dawno, ale chciałam zobaczyć ile osób komentuje.
2 komentarze... rewelacja!
Mam nadzieję, ze będzie ich więcej, tym bardziej, że zostało 8 rozdziałów do końca.
Jak wam się podoba 12? Laim namieszał... pozytywnie :D
Teraz to sie zacznie, mój ulubiony moment opowiadania! <3
Postarajcie się jeszcze po komentować ;*
Początek szkoły - stresy i egzaminy. Masakra...
No ale postaram sie dodawać w miare szybko :)
3Majcie się!
Liamkowa♥
niedziela, 7 września 2014
środa, 20 sierpnia 2014
Rozdział 11
Perspektywa Hadley
Kolejne dni nie różniły się już od pozostałych. Ciotka znów znajdowała powody do tego, żeby rozliczać mnie ze wszystkiego. "Nie chcę się kłócić" to było tylko chwilowe udawanie, że chce wszystko ze mną naprawić. Są trzy rodzaje prawdy; prawda, prawda że prawda i gówno prawda. Ona wybiera tę ostatnią. Codziennie wychodziłam z domu wkurzona na cały świat, i również z kurwicą wracałam. Starałam się. Strasznie się starałam stworzyć dobrą, rodzinną atmosferę. Niestety, wszystko szło na psy. Wstawałam, by naparzyć rano kawy, sprzątałam mieszkanie, a ona... Ani drgnęła. Nic, jedno wielkie Z E R O. Może po prostu, robiłam to bez skutku. I zrezygnowana przestałam.
A do Harry'ego się nie odzywałam. Nie otwierałam, kiedy pukał w moje drzwi, udawałam, że mnie nie ma, nie odpisywałam na smsy, nie odbierałam telefonów. Nic a nic. Chciałam, żeby zrozumiał jak bardzo mnie zranił. Niby nic, a jednak było mi bardzo przykro.
I nadszedł dzień, kiedy złapał mnie na mieście. A była to sobota, 17 września.
-Kotku, porozmawiasz w końcu ze mną? - ani cześć ani pocałuj mnie w dupę, nic.W sumie.. Chyba tak bardzo tego nie oczekiwałam. Wydaje mi się, że mi przeszło już to całe gniewanie się. Bo jak długo można się gniewać? A zresztą, kocham tego głupka. Kocham go najmocniej na świecie i gdybym mogła zrobiłabym dla niego zupełnie wszystko.
Westchnęłam ciężko.
-Jasne. Chodź. - złapałam go za rękę. W drodze zaczęliśmy rozmawiać.
-Przepraszam, że taki byłem. Nie chciałem tego wszystkiego. Nie chciałem nas poróżnić.
-Wiem przecież. - uśmiechnęłam się. - Już w porządku, po prostu.. Przez jakiś czas było mi przykro. Rozumiesz mnie, prawda?
-Rozumiem, kochanie, rozumiem. - powiedziawszy to przyciągnął mnie do siebie mocniej.
Chciałam, żeby już tak zostało. Ale nie wszystko trwa wiecznie. Zrobię to. Pomogę Liamowi. Obie z Kają dopilnujemy, żeby ta... Ta szmata, w końcu dała mu spokój. Nie pozwolę, by tak go traktowała.
Dopilnuję, by pożałowała tego jak traktowała Liama. Jeszcze będzie go na kolanach przepraszać.
Perspektywa Kai
Ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu Louis zgodził się przenocować Liama na kilka dni. Byłam z tego powodu zawiedziona, w sumie nawet sama nie wiedziałam dlaczego. Liam był tylko moim znajomym. Fakt, możliwe, że byłam nim zauroczona. Był taki przystojny i kochany. No ale on kocha Marię. Nadal. Sam mi to przecież powiedziałam. Pokręciłam ze śmiechem głową i spojrzałam w okno. Siedziałam wygodnie na swoim łóżku oparta o ścianę i szkicowałam. Próbowałam szkicować, nie mogłam się na niczym skupić. W końcu rzuciłam zeszyt obok siebie i sięgnęłam po telefon. Wybrałam znajomy kontakt ze zdjęciem i przystawiłam aparat do ucha.
- Kaja?
- Hej Hadley! Masz może czas dzisiaj?
- No myślę, ze tak. Która jest godzina? - słyszałam wokół niej szum, domyślałam się, ze jest gdzieś na mieście.
- 11.20 - spojrzałam na zegarek stojący na biurku.
- O 14 jestem u ciebie całuski - powiedziała po czym się rozłączyła. Westchnęłam i zwlokłam się z łóżka. Zaczęłam ogarniać pokój, mimo, że był w nim porządek. W końcu postanowiłam wyjść trochę na miasto. Kolejny plus mieszkania blisko centrum. Miałam jeszcze co najmniej dwie godziny do przyjazdu Hadley. Wybrałam się na spacer obserwując cały ten zgiełk. Nagle ktoś zasłonił mi oczy dłońmi. Zamarłam. Nie wiedziałam co zrobić, dopadła mnie panika. Niewiele myśląc wymierzyłam ciosa łokciem w brzuch napastnika a ten się skulił. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto na mnie napadł i przeżyłam szok.
- O Boże Liam! Tak strasznie cię przepraszam! Ja nie wiedziałam, ze to ty. Myślałam, ze ktoś chce mnie napaść! - zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć. Liam stał skulony trzymając się za brzuch. Próbował się uśmiechnąć, ale widać było, ze go zabolało.
- Oj Kaja masz moc w łokciach - zażartował podnosząc się. - nie chciałem cię przestraszyć, przepraszam - powiedział skruszony.
- Nie masz za co przepraszać! To ja chodzę taka spięta. Co tutaj robisz? - zmieniłam temat zanim zaczął dopytywać czemu jestem taka zawsze spięta.
.- Chciałem się przejść i pomyśleć trochę, a ty?
- Nie mogłam już wytrzymać w domu, więc tez spacer.
- Może przejdziemy się razem? - zaproponował.
- Czemu nie? - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. Najpierw szliśmy w ciszy, jednak nie była ona niezręczna. Po chwili Liam ją przerwał:
- Nie umiem nienawidzić kogoś, ale nie lubię Marii. Nasz związek dobiegł końca, a przynajmniej tak mi się wydaje - powiedział wpatrując się w swoje buty. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ale przecież wczoraj mówiłeś....
- Że ją kocham? Bo tak myślałem. Kiedy jednak przypomniałem sobie jak potraktowała was, jak potraktowała c i e b i e i jak się do mnie odzywała.. To już od dawna nie była miłość.
- Zasługujesz na kogoś lepszego - wymsknęło mi się. Liam zerknął na mnie, ale nic nie odpowiedział.
- Dziękuję, ze jesteś - szepnął po chwili. Przytuliłam go a on wtulił się we mnie jak koło ratunkowe. Czułam jego perfumy. Trzymał mnie tak mocno, ze się unosiłam. To nie był przyjacielski uścisk. On trwał wieki. Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy szliśmy dalej pogrążeni w swoich myślach. Czułam, ze mam wypieki na policzkach.
- Cieszę się, ze się poznaliśmy. Oby ta znajomość szybko się nie skończyła - odezwał się znowu.
- Właśnie - odparłam tylko. Resztę spaceru przegadaliśmy. W końcu odprowadził mnie pod mój dom. Zaproponowałam czy wejdzie, ale odmówił. Pożegnaliśmy się i każde z nas ruszyło w swoją stronę.
Niedługo potem przyszła Hadley. Kiedy już siedziałyśmy w moim pokoju, ona na łóżku ja w fotelu z kubkiem parującej herbaty z cytryną odezwała się:
- No dawaj.
- Ale co? - spojrzałam na nią zdziwiona.
- No przecież nie zaprosiłaś mnie tu wyłącznie z nudów - wywróciła oczami. - Opowiadaj co nowego się wydarzyło w twoim świecie.
----------------------------------------
A jak powiedziałam, tak i robię :D
Dodaję 11, zwiększam tempo.
Możliwe, że napiszę 12 szybko, więc komentujcie <3
No no Kaja i Liam coś ten teges widze haha :D
Lubię ich ♥
Ale nie cieszcie się za bardzo, najlepsze przed wami :)
Co sądzicie? Oceny w komentarzach -->
Do następnego ;*
Liamkowa♥
Kolejne dni nie różniły się już od pozostałych. Ciotka znów znajdowała powody do tego, żeby rozliczać mnie ze wszystkiego. "Nie chcę się kłócić" to było tylko chwilowe udawanie, że chce wszystko ze mną naprawić. Są trzy rodzaje prawdy; prawda, prawda że prawda i gówno prawda. Ona wybiera tę ostatnią. Codziennie wychodziłam z domu wkurzona na cały świat, i również z kurwicą wracałam. Starałam się. Strasznie się starałam stworzyć dobrą, rodzinną atmosferę. Niestety, wszystko szło na psy. Wstawałam, by naparzyć rano kawy, sprzątałam mieszkanie, a ona... Ani drgnęła. Nic, jedno wielkie Z E R O. Może po prostu, robiłam to bez skutku. I zrezygnowana przestałam.
A do Harry'ego się nie odzywałam. Nie otwierałam, kiedy pukał w moje drzwi, udawałam, że mnie nie ma, nie odpisywałam na smsy, nie odbierałam telefonów. Nic a nic. Chciałam, żeby zrozumiał jak bardzo mnie zranił. Niby nic, a jednak było mi bardzo przykro.
I nadszedł dzień, kiedy złapał mnie na mieście. A była to sobota, 17 września.
-Kotku, porozmawiasz w końcu ze mną? - ani cześć ani pocałuj mnie w dupę, nic.W sumie.. Chyba tak bardzo tego nie oczekiwałam. Wydaje mi się, że mi przeszło już to całe gniewanie się. Bo jak długo można się gniewać? A zresztą, kocham tego głupka. Kocham go najmocniej na świecie i gdybym mogła zrobiłabym dla niego zupełnie wszystko.
Westchnęłam ciężko.
-Jasne. Chodź. - złapałam go za rękę. W drodze zaczęliśmy rozmawiać.
-Przepraszam, że taki byłem. Nie chciałem tego wszystkiego. Nie chciałem nas poróżnić.
-Wiem przecież. - uśmiechnęłam się. - Już w porządku, po prostu.. Przez jakiś czas było mi przykro. Rozumiesz mnie, prawda?
-Rozumiem, kochanie, rozumiem. - powiedziawszy to przyciągnął mnie do siebie mocniej.
Chciałam, żeby już tak zostało. Ale nie wszystko trwa wiecznie. Zrobię to. Pomogę Liamowi. Obie z Kają dopilnujemy, żeby ta... Ta szmata, w końcu dała mu spokój. Nie pozwolę, by tak go traktowała.
Dopilnuję, by pożałowała tego jak traktowała Liama. Jeszcze będzie go na kolanach przepraszać.
Perspektywa Kai
Ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu Louis zgodził się przenocować Liama na kilka dni. Byłam z tego powodu zawiedziona, w sumie nawet sama nie wiedziałam dlaczego. Liam był tylko moim znajomym. Fakt, możliwe, że byłam nim zauroczona. Był taki przystojny i kochany. No ale on kocha Marię. Nadal. Sam mi to przecież powiedziałam. Pokręciłam ze śmiechem głową i spojrzałam w okno. Siedziałam wygodnie na swoim łóżku oparta o ścianę i szkicowałam. Próbowałam szkicować, nie mogłam się na niczym skupić. W końcu rzuciłam zeszyt obok siebie i sięgnęłam po telefon. Wybrałam znajomy kontakt ze zdjęciem i przystawiłam aparat do ucha.
- Kaja?
- Hej Hadley! Masz może czas dzisiaj?
- No myślę, ze tak. Która jest godzina? - słyszałam wokół niej szum, domyślałam się, ze jest gdzieś na mieście.
- 11.20 - spojrzałam na zegarek stojący na biurku.
- O 14 jestem u ciebie całuski - powiedziała po czym się rozłączyła. Westchnęłam i zwlokłam się z łóżka. Zaczęłam ogarniać pokój, mimo, że był w nim porządek. W końcu postanowiłam wyjść trochę na miasto. Kolejny plus mieszkania blisko centrum. Miałam jeszcze co najmniej dwie godziny do przyjazdu Hadley. Wybrałam się na spacer obserwując cały ten zgiełk. Nagle ktoś zasłonił mi oczy dłońmi. Zamarłam. Nie wiedziałam co zrobić, dopadła mnie panika. Niewiele myśląc wymierzyłam ciosa łokciem w brzuch napastnika a ten się skulił. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto na mnie napadł i przeżyłam szok.
- O Boże Liam! Tak strasznie cię przepraszam! Ja nie wiedziałam, ze to ty. Myślałam, ze ktoś chce mnie napaść! - zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć. Liam stał skulony trzymając się za brzuch. Próbował się uśmiechnąć, ale widać było, ze go zabolało.
- Oj Kaja masz moc w łokciach - zażartował podnosząc się. - nie chciałem cię przestraszyć, przepraszam - powiedział skruszony.
- Nie masz za co przepraszać! To ja chodzę taka spięta. Co tutaj robisz? - zmieniłam temat zanim zaczął dopytywać czemu jestem taka zawsze spięta.
.- Chciałem się przejść i pomyśleć trochę, a ty?
- Nie mogłam już wytrzymać w domu, więc tez spacer.
- Może przejdziemy się razem? - zaproponował.
- Czemu nie? - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. Najpierw szliśmy w ciszy, jednak nie była ona niezręczna. Po chwili Liam ją przerwał:
- Nie umiem nienawidzić kogoś, ale nie lubię Marii. Nasz związek dobiegł końca, a przynajmniej tak mi się wydaje - powiedział wpatrując się w swoje buty. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ale przecież wczoraj mówiłeś....
- Że ją kocham? Bo tak myślałem. Kiedy jednak przypomniałem sobie jak potraktowała was, jak potraktowała c i e b i e i jak się do mnie odzywała.. To już od dawna nie była miłość.
- Zasługujesz na kogoś lepszego - wymsknęło mi się. Liam zerknął na mnie, ale nic nie odpowiedział.
- Dziękuję, ze jesteś - szepnął po chwili. Przytuliłam go a on wtulił się we mnie jak koło ratunkowe. Czułam jego perfumy. Trzymał mnie tak mocno, ze się unosiłam. To nie był przyjacielski uścisk. On trwał wieki. Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy szliśmy dalej pogrążeni w swoich myślach. Czułam, ze mam wypieki na policzkach.
- Cieszę się, ze się poznaliśmy. Oby ta znajomość szybko się nie skończyła - odezwał się znowu.
- Właśnie - odparłam tylko. Resztę spaceru przegadaliśmy. W końcu odprowadził mnie pod mój dom. Zaproponowałam czy wejdzie, ale odmówił. Pożegnaliśmy się i każde z nas ruszyło w swoją stronę.
Niedługo potem przyszła Hadley. Kiedy już siedziałyśmy w moim pokoju, ona na łóżku ja w fotelu z kubkiem parującej herbaty z cytryną odezwała się:
- No dawaj.
- Ale co? - spojrzałam na nią zdziwiona.
- No przecież nie zaprosiłaś mnie tu wyłącznie z nudów - wywróciła oczami. - Opowiadaj co nowego się wydarzyło w twoim świecie.
----------------------------------------
A jak powiedziałam, tak i robię :D
Dodaję 11, zwiększam tempo.
Możliwe, że napiszę 12 szybko, więc komentujcie <3
No no Kaja i Liam coś ten teges widze haha :D
Lubię ich ♥
Ale nie cieszcie się za bardzo, najlepsze przed wami :)
Co sądzicie? Oceny w komentarzach -->
Do następnego ;*
Liamkowa♥
Ekhm...
Cześć. Tutaj Liamkowa♥
Nie wiem, czy tu ktoś jest jeszcze wpada.
No ale jeśli ktoś wpadł to chcę wam powiedzieć, że teraz tylko ja prowadzę tego bloga.
Postaram się go pociągnąć do końca i oficjalnie zakończyć, gdyż strasznie mnie już męczy.
W ogóle nie miałyśmy czasu na pianie rozdziałów. Przepraszamy.
No ale teraz się za niego wezmę i ostatnie 10 rozdziałów będą najlepsze z całego bloga! :D
Trzymajcie się, niedługo 11 ;*
Liamkowa♥
Nie wiem, czy tu ktoś jest jeszcze wpada.
No ale jeśli ktoś wpadł to chcę wam powiedzieć, że teraz tylko ja prowadzę tego bloga.
Postaram się go pociągnąć do końca i oficjalnie zakończyć, gdyż strasznie mnie już męczy.
W ogóle nie miałyśmy czasu na pianie rozdziałów. Przepraszamy.
No ale teraz się za niego wezmę i ostatnie 10 rozdziałów będą najlepsze z całego bloga! :D
Trzymajcie się, niedługo 11 ;*
Liamkowa♥
sobota, 7 czerwca 2014
Rozdział 10
- To co słyszałaś. Zamknij się wreszcie.
- Harry, czy tobie całkowicie odwaliło? Dlaczego tak się do mnie odzywasz?! - zawołałam oburzona. Nigdy tak się nie zachowywał.
- Przestań mi wreszcie mówić o Liamie i Marii! To jest ich życie i nie mam najmniejszego zamiaru się w nie wtrącać. Czy tobie podobałoby się, gdyby w nasz związek wchodziła ze swoimi zasadami na przykład Kaja?! - byłam bardziej zdziwiona niż wzburzona. Harry nigdy nie podniósł na mnie głosu. Nawet jak się kłóciliśmy to starał się mówić spokojnie. Czasami zdarzyło mu się powiedzieć coś pół tonu głośniej, ale nigdy aż tak. Zabolało mnie. Tym bardziej, ze tu chodziło o związek jego najlepszego kumpla. Według niego lepiej być obojętnym. Obojętni są zawsze najgorsi. Może brunet ma rację, ale ja tego tak nie zostawię. Liam wyraźnie błaga o pomoc. Jego oczy mówią bardzo wiele.Odwróciłam się od Harrego i spojrzałam w okno. Zranił mnie, bardzo. Akurat teraz, gdy potrzebuję jego pomocy on ma mnie w dupie.Nasz samochód mknął trasą, pojawiły się znajome budynki Holmes Chapel.
- Zatrzymaj samochód - powiedziałam beznamiętnie. Harry spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie zrozumiałeś? Zatrzymaj samochód. Dalej pojadę autobusem.
-Hadley... przepraszam to nie miało tak zabrzmieć... - dopiero teraz zrozumiał swoje zachowanie.
- Zatrzymaj kurwa ten samochód, bo jak nie to z niego wyskoczę. Przegiąłeś. - Brunet wiedząc iż naprawdę mogę wyskoczyć zjechał na pobocze. Otworzyłam drzwi, gdy poczułam jego doń na moim nadgarstku.
- Wybacz mi... - poprosił. Wyszarpnęłam się i wysiadłam z całą mocą zatrzaskując drzwi. Ruszyłam w stronę przystanku autobusowego, który na szczęście był niedaleko. Harry cały czas za mną powoli jechał, ale ja sprawiałam wrażenie jakby go nie było. Cały czas coś do mnie mówił
- Hadley, kochanie porozmawiajmy. Spróbuj mnie zrozumieć... - i tak dalej. Usiadłam na ławeczce i czekałam. Miałam szczęście. Pięć minut później pojawił się autobus i Harry zmuszony był jechać dalej. Już nie chodziło o to, że zdenerwował mnie swoim zachowaniem. Ja po prostu byłam smutna. Sprawił mi przykrość, nie spodziewałam się, że moja ostoja i przystań odwróci się ode mnie. Zmęczona dotarłam do domu. Ciotka nadal musiała być u kuzyna. Niby impreza miała być u mnie, ale bałam się. Na szczęście Lou mnie wyratował. Bez życia zwaliłam się na kanapę i tam już zostałam. Po prostu usnęłam! Nie słyszałam dzwoniącego telefonu ani dobijającego się do domu Harrego.
Obudziłam się dopiero wieczorem. Poczułam, że jestem przykryta kocem. To dziwne, bo nie pamiętam abym się przykrywała. Obok mnie na fotelu siedziała ciotka i oglądała jakiś program dokumentalny w telewizji. Podniosłam się i przetarłam oczy, czym przykułam jej uwagę.
- O już wstałaś? Przykryłam ci kocem, zrobiło się chłodno pod wieczór. - Wpatrywałam się w nią szeroko otwartymi oczami. Miałam ochotę przetrzeć je jeszcze raz. Czyżbym nadal śniła?
- No co? - zauważyła moje dziwne zachowanie.
- A gdzie podział się sarkazm, wiecznie niezadowolona mina i wrzaski? Jak to możliwe, że rozmawiamy normalnie bez awantury i jak to możliwe, ze przykryłaś mnie kocem?! - Moje zdziwienie było jak najbardziej szczere. Ona nie umie być miła!
- Powiedziałam ci już dawno, że nie chcę się kłócić - odparła leniwie po czym wstała i ruszyła do przedpokoju.Cały czas przetrawiałam jej słowa. Ona się nie chce kłócić? Ona, która zawsze wywoływała wszystkie kłótnie?!
Po chwili wróciła z ładnie opakowanym ozdobnym papierem pudełkiem. Wręczyła mi go z łagodnym uśmiechem.
- Wszystkiego Najlepszego w dniu osiemnastych urodzin - Czy ja śnię? Z wahaniem odebrałam prezent, traktując go jak największą bombę.Ostrożnie rozpakowałam pakunek i zaniemówiłam. W środku było wspólne zdjęcie moje i mamy. Moje ulubione. Było dużych rozmiarów. Moje oczy wypełniły się łzami.
- Twoja mama by się teraz cieszyła. Jej mała córeczka kończy osiemnaście lat - powiedziała cicho Anabelle. Wpatrywałam się w nie jakby był to diament, albo rubin. W moich oczach to zdjęcie było diamentem.
- Tak bardzo mi jej brakuje - powiedziałam cicho wypuszczając na wolność łzy. I wtedy ciotka zrobiła coś czego nie spodziewałabym się nigdy w życiu. Przytuliła mnie mocno, szczerze. Ona też płakała. W sumie była to jej siostra. W ten wieczór odeszły w zapomnienie wszystkie kłótnie, zatarcia i rany. Liczyły się tylko wspomnienia.
Perspektywa Kai
- Dziękuję pani Kajo, że zgodziła się pani zająć przez chwilę ojcem. Ja naprawdę musiałam coś załatwić. Więcej się to nie powtórzy. - usprawiedliwiała się Christa, opiekunka taty. Byłą to bardzo miła kobieta po czterdziestce.
- Przecież to mój tata - odparłam spokojnie z uśmiechem. - nic się nie stało. Niech pani się nie krępuje do mnie dzwonić. Zawsze przyjdę zająć się tatą. A teraz będę już uciekać. Do widzenia.
- Z Bogiem dziecko - uśmiechnęła się. Zamyślona schodziłam po schodach. Myślałam o tacie. Zostawił nas, gdy miałam czternaście lat. Dwa miesiące po jego odejściu miał wypadek samochodowy. Lekarze nie dawali mu żadnych szans. Mimo to przeżył, chociaż nie wiem czy można to tak nazwać. Porusza się na wózku. Nie mówi, nie je samodzielnie, oddycha za pomocą rurki.... Nie ma z nim żadnego kontaktu. Nawet ci nie powie, żebyś zmieniła mu pieluchę bo w nią nasrał... Nie wydaje żadnych dźwięków. Z odszkodowania jakie wypłaciła mu firma mama zamontowała w jego mieszkaniu, które wykupił po odejściu wszystkie specjalne wyposażenia dla takich ludzi. Wynajęła pielęgniarkę, która wprowadziła się do ojca troszcząc się o niego. Christa nie miała dzieci ani męża, było więc jej to na rękę. Po tym wszystkim odcięłyśmy się od ojca. Mama nigdy nie wybaczyła mu tego, ze po prostu stchórzył i odszedł. Czasami go odwiedzamy, jak na przykład dzisiaj. Są to wypadki, w których Christa musi coś załatwić, a stan ojca nie pozwala go zostawić samego nawet na pięć minut. W tym czasie na przykład rurka, dzięki której oddycha może się odczepić....
Moją uwagę przykuły jakieś krzyki. Kłóciła się jakaś para w tym korytarzu , który właśnie mijałam. Skądś znałam te głosy... Wcisnęłam się między ścianę i nasłuchiwałam.
- Wynoś się ty popierdolona cioto! Mam cie serdecznie dosyć! Oni wszyscy cie omamili! - krzyczała kobieta.
- Nikt mnie nie omamił, Kaja i Hadley bardzo mi pomagają - O Mój Boże, to Liam!
- W takim razie idź sobie do tej swojej rudej małpy! - Maria. Nikt inny. Siłą myśli powstrzymałam się, aby tam nie iść.
- Nie nazywaj tak Kai, rozumiesz? Wystarczająco ją zraniłaś! To cudowna dziewczyna. A ja nigdy już nie będę Twoim chłopcem an posyłki. Skończyło się. - on mnie obronił! Co więcej, postawił się Marii!
- Nie rozumiem cie Liam. Zostawiasz mnie dla jakiejś małej rudej suki?
- Maria ostrzegam cię - Liam podniósł głos. Postanowiłam działać, koniec tego dobrego. Wyłoniłam się z mroku i podeszłam do Marii. Widziałam zdziwienie jej i Liama. W sumie to się im nie dziwię. Skinęłam głową do Liama i popatrzyłam w oczy Marii.
- Może teraz powiesz mi co do mnie masz. Ta ruda suka wszystko słyszała. Na prawdę nie rozumiem jak mogłaś tak traktować tak wspaniałego chłopaka, jakim jest Liam. Jesteś podłą szmatą i życzę ci abyś podczas skoków wzwyż nadziała się na tą tyczkę. Chodź Liam - złapałam bruneta za rękę i ruszyliśmy ciągnąc za sobą jego walizkę. Maria coś do nas krzyczała, jednak nie reagowaliśmy na to. Poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławeczce. Liam postawił obok swoją walizkę.
- Będę musiał zadzwonić do Louisa. Może mnie przenocuje parę dni.
- jeśli się nie zgodzi to bez problemy możesz zamieszkać u mnie - zaoferowałam się, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Liam zaśmiał się.
- Dzięki Kaja, to miłe z twojej strony, ale myślę, że Lou jednak się zgodzi.
- To ja dziękuję tobie. Obroniłeś mnie przed słowami Marii. Jestem ci wdzięczna.
- Drobiazg. Wreszcie jej się postawiłem.
- O co tym razem poszło? Założyłeś czarne skarpety, a ona chciała aby były białe? - zapytałam z uśmiechem. Liam sie zaśmiał.
- Nie tym razem poszło o coś poważniejszego. Wypomniałem jej co zrobiła na przyjęciu Hadley i po nim. Chciałbym cię przeprosić w jej imieniu za wyzwiska kierowane w Twoją stronę. - powiedział cicho.
- Liam przestań, nie przejmuj się nią ani mną. Cieszę się, że w końcu zrozumiałeś, ze ona cie wykorzystuje. - przykryłam jego doń swoją. Nie wyrwał się.
- A właśnie co ty robiłaś w tym bloku? - Opowiedziałam mu w skrócie historię mojego ojca. Trochę się przy tym wzruszyłam. Nie jest łatwe opowiadać komuś, jak Twój ojciec zostawia cię w wieku w którym dorastasz i najbardziej potrzebujesz miłości rodziców. Liam przytulił mnie do siebie.
- Kaja, nie płacz. Nie cierpię kiedy ktoś przy mnie płacze. A ty jesteś piękna i nie powinnaś się załamywać. - podnosił mnie na duchu. Wtuliłam się w jego ciało. Miał piękne perfumy.
- Dziękuję - szepnęłam. Wydmuchałam nosa i otarłam oczy.
- Do usług. Lubię, kiedy kobiety wypłakują się na moim ramieniu - zaśmiał się.
- Czy... wrócisz do Marii? - ach ta moja bezpośredniość! Liam skrzywił się.
- Nie wiem. Nic już nie wiem. Mam jej dosyć, ale chyba nadal ją kocham... Pogubiłem się już.
- Dam ci radę. Nie patrz nigdy w przeszłość, bo była przerażająca - powiedziałam cicho, co przykuło wzrok Liama. Jednak nie wytłumaczyłam mu sensu swoich słów. Jeszcze nie teraz. Nie dam rady opowiedzieć mu, dlaczego to zdanie jest moim motto.
--------------------------------------------------------------------------------
Cześć Wam :)
Wreszcie mamy pierwszą 10 >.< Po roku piania wow.
Teraz będziemy przyspieszać z akcją. Mamy już zaplanowane po ilu rozdziałach skończyć.
Nie wyszło nam. Pomysł fajny, wykonanie fatalne ;/
Jeśli ktoś jeszcze to czyta, niech pozostawi komentarz. Chciałabym zobaczyć ile was tak naprawdę jest.
Fajnie by było, jakbym weszła i liczba komentarzy byłaby dwucyfrowa. Wreszcie...
Trzymajcie się
Liamkowa♥
środa, 14 maja 2014
Rozdział 9
*KAJA POV
-Wpuść mnie idiotko! - usłyszałam w drzwiach. Nie dość że popchnęła mnie na drzwi, to jeszcze wydzierała się na cały dom - Gdzie Liam? - Maria wpadła do mieszkania jak strzała. Zdziwiona poszłam za nią, chciałam zobaczyć, jaką awanturę zaraz narobi Liam'owi - A teraz jedziemy do domu, w tej chwili!
-Maria.. - zaczęłam ironicznym tonem - Maria, nie chcę być nieuprzejma, ale byłabyś tak miłą i nie darła mordy na całe mieszkanie? Ludzie tu chcą spać. - wypaliłam. Taka była najoczywistsza oczywistość. Zachowywała się jakby była u siebie w domu.
-Nie obchodzą mnie ludzie. - mruknęła. Przewróciłam oczyma. Aż się nie chciało słuchać jej żenujących odzywek. Po prostu sobie odpuściłam. Wciąż ta sama gatka. A kto ją obchodzi? Nawet Liam tak naprawdę pewnie ją nie obchodzi, tylko jest z nim dla pieniędzy. A zresztą, nie wnikam w ich problemy. Najważniejsze jest to, jak ona go w ogóle traktuje.
-Nie szarp go. - zwróciłam jej uwagę.
-Co nie szarp? - spytała najpierw w miarę cicho - Co nie szarp?! - powtórzyła agresywniej - Będę sobie z Nim robić, co tylko zechcę, a Tobie nic do tego, ruda głowo.
-Jak ją nazwałaś? Ruda głowa? - usłyszałam za plecami głos Hadley. Ocalenie. Tylko na nią można liczyć. Jedna z normalniejszych osób tutaj.
*Hadley POV
-Słuchaj mała dziwko, zamknij się, albo stąd wylecisz zanim zdążysz mrugnąć okiem. A jak po dobroci nie opuścisz tego miejsca, to cię sama do tego zmuszę. To jak? Zostajesz, czy pomykasz?
-Bez niego się nie ruszam, rozumiesz?
-Niech Liam sam zdecyduje. Do jasnej cholery, on nie jest dzieckiem, a ty bynajmniej traktujesz go jakby był kimś lub czymś pomiędzy dzieckiem a rzeczą. Uspokój się trochę. - miałam mieszane uczucia. Bardzo wkurwiła mnie ta cała postawa Marii. Robiła z siebie byka w cyrku. Czas było to zakończyć.
-Liam, wracamy do domu? - dziewczyna zwróciła się do niego.
-Mario, ja.. Hadley. - spojrzał na mnie zmieszany. Próbowałam wesprzeć go telepatycznie. Biedak. Ja na przykład, nigdy bym się z kimś takim nie związała. Widać przecież, że ona wcale a wcale go nie kocha. Miłość chłopaka i dziewczyny, ale taką prawdziwą, naprawdę prawdziwą miłość widzi się czasem z daleka, a od nich bije jej blask. A tu, nawet iskierki nie ma - Pójdziemy już. - co go dręczyło? Czy on tej idiotce nie umie się postawić? To już jest jakaś paranoja, sama nie wierzę w to na co patrzę.
I wyszli. Ale Kaja wybiegła za nimi. Pobiegłam za nią, bo nie wiedziałam, jakie ona ma zamiary. A trochę się bałam.
-Liam! - chłopak odwrócił się na chwilę.
-Coś jeszcze, ruda głowo? - ta żmija była nie do zniesienia już.
-Nie nazywaj jej tak, bo niedługo naprawdę wytrącisz mnie z równowagi i moja pięść wyląduje na twojej twarzy. - pogroziłam jej. No jędza jedna.
-Nie moja wina, że ta marchewka zaczepia mojego chłopaka.
-Daj jej dojść do słowa, dobrze? - poprosiłam z tak bardzo ironicznym uśmieszkiem. Coś strasznego.
-Oni nie mają o czym gadać. Idziemy. - i rzeczywiście, zrobiła to, pchała biednego Liama w stronę tego samochodu, wręcz przemocą go tam zaciągała. Serio, jeszcze raz ją zobaczę, to obiecuję, że poważnie obiję jej tę jej bużkę.
Wróciłyśmy do domu.
-Co chciałaś mu powiedzieć? - spytałam jej. Spojrzała na mnie smutno. Objęłam ją ramieniem.
-Nie wiem, miałam ochotę coś zrobić.. Czy ty widzisz, jak ona go w ogóle traktuje?
-Niestety tak. - miała rację, jak ona go w ogóle traktuje? Jak psa, a nawet gorzej. Wydaje mi się, że ona naprawdę tylko żeruje na jego forsie i nic więcej.
-Widziałaś, w jakich ciuchach ona chodzi? Z opowiadań Liama, wiem, że Maria jest najlepszą gimnastyczką w całym Yorkshire.. I załatwiła mu lepszą posadę. Może właśnie dlatego, on tak bardzo jest w nią zapatrzony? On jest zbyt dobry, jest cholernie wdzięczny jej za to, że dzięki niej, ma świetną pracę, w której dużo zarabia, ale mimo wszystko, mówił też, że poznali się w nietypowy sposób, kiedy to fizycznie Maria potrzebowała pomocy. Ona nim manipuluje, mówię Ci.
-Chętnie bym to sprawdziła.
-Chyba sobie żartujesz, jakby cię przyłapała ona sama na szpiegowaniu marny byłby Twój los. Nie ryzykujmy, chociaż na razie. Poczekajmy, aż się wszystko wyjaśni. Spotkam się z Liamem wkrótce jeszcze raz, ale bez niej. Pogadam z Nim szczerze, może coś wskóram, może czegoś się dowiem i ci powiem. Na razie, mamy jeszcze tydzień wolnego, więc się nim cieszmy. - usiadłam na segmencie kuchni. Kaja nalała nam soku pomarańczowego. Świeży, zimny sok, to najlepsza ochłoda dla organizmu, zwłaszcza po tak nerwowej sytuacji. Może trochę ochłoniemy.
Po chwili do kuchni wszedł Harry wraz z Louisem, w samych bokserkach. Zakryłam ze wstydu za niego oczy, a Kaja zachichotała.
-Ktoś się kłócił? Czuć to w powietrzu. - powiedział Louis i wziął odświeżacz w sprayu spryskiwając całą kuchnię. Zaśmiałam się, on to umie rozładować atmosferę, muszę mu to przyznać.
-Kłócił się, i to ostro. - powiedziała Kaja, a ja pokręciłam z dezaprobatą głową. - Hazz, Lou, zróbcie coś, Liam wpadł w sidła Marii, to wasz przyjaciel, nie możecie tego tak zostawić. - dziewczyna miała rację, tak być nie może.
-Pogadam z nim. - oznajmił Hazz. Spojrzałam na niego błagalnie - Ja z nim pogadam, ty działaj w inny sposób. Do szczerych rozmów ty się nie nadajesz. Zawsze mówisz nieprzemyślane rzeczy, zwłaszcza jak rozmawiasz ze mną.
Chwila ciszy. Harry przetwarzał najwyraźniej słowa, które powiedziałam do niego przed chwilą. Ale ciszę przerwał dzwoniący telefon Kai. Milczeliśmy, a ona odebrała.
-Tak, mamo, nic mi nie jest... - cisza - Zaraz wrócę, spokojnie. Do Doncaster Town Center jest dziesięć minut stąd, pojadę metrem, nie martw się. - skończyła rozmawiać. Spojrzałam na nią.
-Muszę już lecieć, mama się niecierpliwi, muszę zostać z ojcem...
-A co z Twoim ojcem? - spytałam delikatnie.
-Jest ciężko chory od paru lat. - powiedziała cicho, bez uczucia, po czym poszła na górę. Pewnie po swoje rzeczy.
-Biedna ona i Liam też. - stwierdziłam. Harry objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Jesteś wspaniałą przyjaciółką dla nich, Hadley. Tak bardzo martwisz się zawsze o wszystkich, taka z Ciebie altuistka.
-Przestań. - westchnęłam - Serio tak uważasz?
-Nie tylko ja tak uważam. A ty jak sądzisz, Loueh?
-Jesteś boska. - powiedział i położył rękę na moim ramieniu uśmiechając się słodko.
-A ty jesteś wspaniałym chłopakiem, Hazz.
-Ekhem...
-A ty wspaniałym... Przyjacielem i organizatorem imprez, Lou. - obdarowałam go całusem w policzek, a on jak wniebowzięty udał, że wpada na ścianę.
______________________________________________________________________
Ja i Harry też musieliśmy wracać po jakimś czasie, bo moja ciotka pewnie dostaje szału, że już rano, a mnie w domu nie ma. Porażka, nie chciałam tam wracać.
Hazz odpalił samochód. Te urodziny byłyby idealne, gdyby nie Maria. Tak, ona winna wszystkiemu. Wszystkiemu dosłownie.
-Pomożesz mi z Liamem? - spytałam znów. Patrzył uparcie na drogę i zacisnął dłonie na kierownicy, po czym usłyszałam jakieś jedno krótkie słowo, ale że wypowiedział je pod nosem, w ogóle go nie zrozumiałam- Co?
-Nie. - teraz usłyszałam.
-Co? - to nie dlatego, że go znów nie zrozumiałam, to dlatego, że nie rozumiem o co mu teraz chodzi. Przecież jeszcze jakieś parę minut temu mówił co innego.
-Nie, po prostu nie.
-Chyba się przesłyszałam. Dlaczego nie? - chłopak nie odpowiadał. Teraz to myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok- Słyszysz?! Odpowiedz mi!
-Zamknij się.
-Słucham?
_______________________________________________________________________
Yep! Skończyłam, w końcu.
Liamkowa, możesz być dumna, wreszcie długi mi wyszedł!
I co sądzicie?
Komentujcie misiaki ♥
-Wpuść mnie idiotko! - usłyszałam w drzwiach. Nie dość że popchnęła mnie na drzwi, to jeszcze wydzierała się na cały dom - Gdzie Liam? - Maria wpadła do mieszkania jak strzała. Zdziwiona poszłam za nią, chciałam zobaczyć, jaką awanturę zaraz narobi Liam'owi - A teraz jedziemy do domu, w tej chwili!
-Maria.. - zaczęłam ironicznym tonem - Maria, nie chcę być nieuprzejma, ale byłabyś tak miłą i nie darła mordy na całe mieszkanie? Ludzie tu chcą spać. - wypaliłam. Taka była najoczywistsza oczywistość. Zachowywała się jakby była u siebie w domu.
-Nie obchodzą mnie ludzie. - mruknęła. Przewróciłam oczyma. Aż się nie chciało słuchać jej żenujących odzywek. Po prostu sobie odpuściłam. Wciąż ta sama gatka. A kto ją obchodzi? Nawet Liam tak naprawdę pewnie ją nie obchodzi, tylko jest z nim dla pieniędzy. A zresztą, nie wnikam w ich problemy. Najważniejsze jest to, jak ona go w ogóle traktuje.
-Nie szarp go. - zwróciłam jej uwagę.
-Co nie szarp? - spytała najpierw w miarę cicho - Co nie szarp?! - powtórzyła agresywniej - Będę sobie z Nim robić, co tylko zechcę, a Tobie nic do tego, ruda głowo.
-Jak ją nazwałaś? Ruda głowa? - usłyszałam za plecami głos Hadley. Ocalenie. Tylko na nią można liczyć. Jedna z normalniejszych osób tutaj.
*Hadley POV
-Słuchaj mała dziwko, zamknij się, albo stąd wylecisz zanim zdążysz mrugnąć okiem. A jak po dobroci nie opuścisz tego miejsca, to cię sama do tego zmuszę. To jak? Zostajesz, czy pomykasz?
-Bez niego się nie ruszam, rozumiesz?
-Niech Liam sam zdecyduje. Do jasnej cholery, on nie jest dzieckiem, a ty bynajmniej traktujesz go jakby był kimś lub czymś pomiędzy dzieckiem a rzeczą. Uspokój się trochę. - miałam mieszane uczucia. Bardzo wkurwiła mnie ta cała postawa Marii. Robiła z siebie byka w cyrku. Czas było to zakończyć.
-Liam, wracamy do domu? - dziewczyna zwróciła się do niego.
-Mario, ja.. Hadley. - spojrzał na mnie zmieszany. Próbowałam wesprzeć go telepatycznie. Biedak. Ja na przykład, nigdy bym się z kimś takim nie związała. Widać przecież, że ona wcale a wcale go nie kocha. Miłość chłopaka i dziewczyny, ale taką prawdziwą, naprawdę prawdziwą miłość widzi się czasem z daleka, a od nich bije jej blask. A tu, nawet iskierki nie ma - Pójdziemy już. - co go dręczyło? Czy on tej idiotce nie umie się postawić? To już jest jakaś paranoja, sama nie wierzę w to na co patrzę.
I wyszli. Ale Kaja wybiegła za nimi. Pobiegłam za nią, bo nie wiedziałam, jakie ona ma zamiary. A trochę się bałam.
-Liam! - chłopak odwrócił się na chwilę.
-Coś jeszcze, ruda głowo? - ta żmija była nie do zniesienia już.
-Nie nazywaj jej tak, bo niedługo naprawdę wytrącisz mnie z równowagi i moja pięść wyląduje na twojej twarzy. - pogroziłam jej. No jędza jedna.
-Nie moja wina, że ta marchewka zaczepia mojego chłopaka.
-Daj jej dojść do słowa, dobrze? - poprosiłam z tak bardzo ironicznym uśmieszkiem. Coś strasznego.
-Oni nie mają o czym gadać. Idziemy. - i rzeczywiście, zrobiła to, pchała biednego Liama w stronę tego samochodu, wręcz przemocą go tam zaciągała. Serio, jeszcze raz ją zobaczę, to obiecuję, że poważnie obiję jej tę jej bużkę.
Wróciłyśmy do domu.
-Co chciałaś mu powiedzieć? - spytałam jej. Spojrzała na mnie smutno. Objęłam ją ramieniem.
-Nie wiem, miałam ochotę coś zrobić.. Czy ty widzisz, jak ona go w ogóle traktuje?
-Niestety tak. - miała rację, jak ona go w ogóle traktuje? Jak psa, a nawet gorzej. Wydaje mi się, że ona naprawdę tylko żeruje na jego forsie i nic więcej.
-Widziałaś, w jakich ciuchach ona chodzi? Z opowiadań Liama, wiem, że Maria jest najlepszą gimnastyczką w całym Yorkshire.. I załatwiła mu lepszą posadę. Może właśnie dlatego, on tak bardzo jest w nią zapatrzony? On jest zbyt dobry, jest cholernie wdzięczny jej za to, że dzięki niej, ma świetną pracę, w której dużo zarabia, ale mimo wszystko, mówił też, że poznali się w nietypowy sposób, kiedy to fizycznie Maria potrzebowała pomocy. Ona nim manipuluje, mówię Ci.
-Chętnie bym to sprawdziła.
-Chyba sobie żartujesz, jakby cię przyłapała ona sama na szpiegowaniu marny byłby Twój los. Nie ryzykujmy, chociaż na razie. Poczekajmy, aż się wszystko wyjaśni. Spotkam się z Liamem wkrótce jeszcze raz, ale bez niej. Pogadam z Nim szczerze, może coś wskóram, może czegoś się dowiem i ci powiem. Na razie, mamy jeszcze tydzień wolnego, więc się nim cieszmy. - usiadłam na segmencie kuchni. Kaja nalała nam soku pomarańczowego. Świeży, zimny sok, to najlepsza ochłoda dla organizmu, zwłaszcza po tak nerwowej sytuacji. Może trochę ochłoniemy.
Po chwili do kuchni wszedł Harry wraz z Louisem, w samych bokserkach. Zakryłam ze wstydu za niego oczy, a Kaja zachichotała.
-Ktoś się kłócił? Czuć to w powietrzu. - powiedział Louis i wziął odświeżacz w sprayu spryskiwając całą kuchnię. Zaśmiałam się, on to umie rozładować atmosferę, muszę mu to przyznać.
-Kłócił się, i to ostro. - powiedziała Kaja, a ja pokręciłam z dezaprobatą głową. - Hazz, Lou, zróbcie coś, Liam wpadł w sidła Marii, to wasz przyjaciel, nie możecie tego tak zostawić. - dziewczyna miała rację, tak być nie może.
-Pogadam z nim. - oznajmił Hazz. Spojrzałam na niego błagalnie - Ja z nim pogadam, ty działaj w inny sposób. Do szczerych rozmów ty się nie nadajesz. Zawsze mówisz nieprzemyślane rzeczy, zwłaszcza jak rozmawiasz ze mną.
Chwila ciszy. Harry przetwarzał najwyraźniej słowa, które powiedziałam do niego przed chwilą. Ale ciszę przerwał dzwoniący telefon Kai. Milczeliśmy, a ona odebrała.
-Tak, mamo, nic mi nie jest... - cisza - Zaraz wrócę, spokojnie. Do Doncaster Town Center jest dziesięć minut stąd, pojadę metrem, nie martw się. - skończyła rozmawiać. Spojrzałam na nią.
-Muszę już lecieć, mama się niecierpliwi, muszę zostać z ojcem...
-A co z Twoim ojcem? - spytałam delikatnie.
-Jest ciężko chory od paru lat. - powiedziała cicho, bez uczucia, po czym poszła na górę. Pewnie po swoje rzeczy.
-Biedna ona i Liam też. - stwierdziłam. Harry objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Jesteś wspaniałą przyjaciółką dla nich, Hadley. Tak bardzo martwisz się zawsze o wszystkich, taka z Ciebie altuistka.
-Przestań. - westchnęłam - Serio tak uważasz?
-Nie tylko ja tak uważam. A ty jak sądzisz, Loueh?
-Jesteś boska. - powiedział i położył rękę na moim ramieniu uśmiechając się słodko.
-A ty jesteś wspaniałym chłopakiem, Hazz.
-Ekhem...
-A ty wspaniałym... Przyjacielem i organizatorem imprez, Lou. - obdarowałam go całusem w policzek, a on jak wniebowzięty udał, że wpada na ścianę.
______________________________________________________________________
Ja i Harry też musieliśmy wracać po jakimś czasie, bo moja ciotka pewnie dostaje szału, że już rano, a mnie w domu nie ma. Porażka, nie chciałam tam wracać.
Hazz odpalił samochód. Te urodziny byłyby idealne, gdyby nie Maria. Tak, ona winna wszystkiemu. Wszystkiemu dosłownie.
-Pomożesz mi z Liamem? - spytałam znów. Patrzył uparcie na drogę i zacisnął dłonie na kierownicy, po czym usłyszałam jakieś jedno krótkie słowo, ale że wypowiedział je pod nosem, w ogóle go nie zrozumiałam- Co?
-Nie. - teraz usłyszałam.
-Co? - to nie dlatego, że go znów nie zrozumiałam, to dlatego, że nie rozumiem o co mu teraz chodzi. Przecież jeszcze jakieś parę minut temu mówił co innego.
-Nie, po prostu nie.
-Chyba się przesłyszałam. Dlaczego nie? - chłopak nie odpowiadał. Teraz to myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok- Słyszysz?! Odpowiedz mi!
-Zamknij się.
-Słucham?
_______________________________________________________________________
Yep! Skończyłam, w końcu.
Liamkowa, możesz być dumna, wreszcie długi mi wyszedł!
I co sądzicie?
Komentujcie misiaki ♥
niedziela, 13 kwietnia 2014
Rozdział 8
W rozdziale znajdują się treści nie dla ludzi o słabej psychice. Jeśli nie jesteś dojrzała/y seksualnie, omiń je. Jeśli jesteś, jak ja, życzę miłego czytania :)
___________________________________________________________________
Harry zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Z pewnością, była to sypialnia, więc kiedy tylko zobaczyłam łóżko, od razu się na nim "uwaliłam". Głęboko westchnęłam.
Usłyszałam jak Styles przekręca klucz w zamku. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chłopak oparl się o ścianą i zaczął mi się przyglądać. Podniosłam głowę.
-Hadley... - zaczął.
-Tak? - odparł cicho.
-Chciałbym zobaczyć cię znów nago. - wyznał. Zaśmiałam się.
-Taki masz dla mnie następny prezent? Seks?
-Jakaś ty bezpośrednia. - powiedział ironicznie. Zaczął rozpinać swoją czerwoną koszulę. Uznałam, że pora na mój ruch. Od razu rozebrałam się do naga.
Leżeliśmy pod białą, aksamitną pościelą. On na mnie, a ja oddawałam mu się cała. Był wspaniały.
Wchodził we mnie parę razy. Krzyczałam. Krzyczałam jego imię.
To nie jest mój pierwszy raz. Dyszałam. On układał swoje usta na moim ciele. Składał mi pocałunki na nim. Drżałam. Jego członek całkiem zagłębił się w mojej waginie. Na początku czułam ból, ale byłam tak podniecona, że nie odbierałam tego tak. Był to przyjemny ból.
Harry wchodził i wychodził ze mnie powoli. Nie chciał zrobić mi krzywdy.
Krzyczałam. W niebogłos. Pewnie słyszeli nas wszyscy. Ale nie obchodziło mnie to.
Zasnęliśmy oboje zmęczeni. Uśmiechałam się przez sen. Śniło mi się to, co działo się z nami przed pójściem spać. Śniła mi się cała ta noc. Najlepsze urodziny w życiu.
** Kaja POV **
Leżałam w łóżku. Sama. Myślałam o nim patrząc bezmyślnie w sufit. Zastanawiały mnie tylko dwie rzeczy: czy spotkałam już kiedyś Liama, żeby tak idealnie go odtworzyć sobie w głowie i namalować jego portret? i druga: czym sobie zasłużył, by Maria była dla niego tak okrutna? Chciałabym z nim porozmawiać, wesprzeć go.. Muszę coś zrobić. Nie zostawię tak tego. Nie mogę obojętnie przejść i patrzeć jak go to męczy. Po prostu tak nie potrafię. Pomogę mu. Może jakoś uchyli mi rąbka tej jego tajemnicy. Chcę wiedzieć więcej.
Jeśli jeszcze nie pojechał do domu, to wtedy z nim porozmawiam. Najlepiej będzie, jak zrobię to od ręki.
Wstałam i "pobiegłam" na dół prawie bezszelestnie. Dosłownie jak wiatr. Usłyszałam jakieś tłuczenie się w kuchni. Miałam nadzieję, że to on. Tylko on jest taką niezdarą, z tego co opowiadała Hadley.
I czy miałam rację? Zrzucił miskę, łyżkę i widelec, tym samym robiąc jakieś trzęsienie ziemi.
-W porządku? - spytałam i się uśmiechnęłam. Akurat zbierał te przedmioty z ziemi, więc dopiero po chwili wstał i spojrzał na mnie.
-Tak, chyba tak.. - powiedział cicho i położył miskę wraz ze sztućcami na blacie - Nie śpisz już? - zmienił temat.
-Jakoś nie mogłam spać.. Te krzyki z ich sypialni mi nie pozwalały. - wskazałam gestem głowy na górę. Chłopak zrozumiał o co mi chodzi, więc nie musiałam mu tłumaczyć. Pokiwał głową w geście, że rozumie.
-Też słyszałem, nie martw się.
-Jak z Marią? - nosz kurwa, wyrwało mi się. Nic na to już nie poradzę. A mogłam zacząć delikatniej. Nie chcę uchodzić za wścibską czy coś..
-Z Marią? - powtórzył. Jego głos brzmiał tak, jakby w tej chwili mało go ona obchodziła. Ale mówił dalej - Pokłóciliśmy się wczoraj. - westchnął i oparł się o blat ramieniem. Spojrzał na swoje dłonie. Jego duże dłonie były bardzo spracowane. Sine i blade. Wiem, to nie jest chyba najlepszy moment by myśleć o jego dłoniach.
-Jeśli można spytać.. O co dokładnie?
-Eh - westchnął znów, ale tym razem ciężko. - Nie uwierzysz.
-Powiedz więc, przekonamy się. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zawsze każe mi się ubierać tak, by pasowało do jej kreacji. Kiedy ona zakłada białą sukienkę, ja mam mieć białą koszulkę. Wiesz jakie to wnerwiające? Nie chciałem jej zrobić na złość, lecz wczoraj włożyłem granatową koszulę. Była zła, bo założyła czerwoną sukienkę i nie pasowało jej, logiczne. To taka błahostka, ale zaczęła się wydzierać na mnie i opieprzać mnie. Więc po prostu się zamknąłem. - próbowałam nie wybuchnąć śmiechem. Rzeczywiście, prawie bym nie uwierzyła gdybym nie wiedziała, jaką Maria jest manipulantką, idiotką i.. Dobrze, później dam upust emocjom. Maria to jakaś żmija. Nie wierzę, że zepsuła nastrój Liamowi z tak głupiego wręcz powodu. Ona nie ma wyczucia czasu! Ani klasy! A co dopiero mówić o jej kulturze osobistej i w stosunku do otoczenia.. Paranoja.
-Żartujesz, prawda?
-Owszem, nie. Ona jest zdolna do wszystkiego. - uśmiechnął się lekko, ale zaraz znów powrócił dawny wyraz twarzy.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo ktoś zadzwonił do drzwi frontowych. Postanowiłam otworzyć.
Cdn.
________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki ten rozdział, ale podzieliłam mój długi rozdział na części. Następną część dodam najpóźniej w czwartek, dobrze?
Liamkowa chyba nie jest zła, prawda? :)
Pamiętajcie, że kocham was bardzo i liczę na komentarze pod tym bardzo krótkim rozdziałem :)
___________________________________________________________________
Harry zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Z pewnością, była to sypialnia, więc kiedy tylko zobaczyłam łóżko, od razu się na nim "uwaliłam". Głęboko westchnęłam.
Usłyszałam jak Styles przekręca klucz w zamku. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chłopak oparl się o ścianą i zaczął mi się przyglądać. Podniosłam głowę.
-Hadley... - zaczął.
-Tak? - odparł cicho.
-Chciałbym zobaczyć cię znów nago. - wyznał. Zaśmiałam się.
-Taki masz dla mnie następny prezent? Seks?
-Jakaś ty bezpośrednia. - powiedział ironicznie. Zaczął rozpinać swoją czerwoną koszulę. Uznałam, że pora na mój ruch. Od razu rozebrałam się do naga.
Leżeliśmy pod białą, aksamitną pościelą. On na mnie, a ja oddawałam mu się cała. Był wspaniały.
Wchodził we mnie parę razy. Krzyczałam. Krzyczałam jego imię.
To nie jest mój pierwszy raz. Dyszałam. On układał swoje usta na moim ciele. Składał mi pocałunki na nim. Drżałam. Jego członek całkiem zagłębił się w mojej waginie. Na początku czułam ból, ale byłam tak podniecona, że nie odbierałam tego tak. Był to przyjemny ból.
Harry wchodził i wychodził ze mnie powoli. Nie chciał zrobić mi krzywdy.
Krzyczałam. W niebogłos. Pewnie słyszeli nas wszyscy. Ale nie obchodziło mnie to.
Zasnęliśmy oboje zmęczeni. Uśmiechałam się przez sen. Śniło mi się to, co działo się z nami przed pójściem spać. Śniła mi się cała ta noc. Najlepsze urodziny w życiu.
** Kaja POV **
Leżałam w łóżku. Sama. Myślałam o nim patrząc bezmyślnie w sufit. Zastanawiały mnie tylko dwie rzeczy: czy spotkałam już kiedyś Liama, żeby tak idealnie go odtworzyć sobie w głowie i namalować jego portret? i druga: czym sobie zasłużył, by Maria była dla niego tak okrutna? Chciałabym z nim porozmawiać, wesprzeć go.. Muszę coś zrobić. Nie zostawię tak tego. Nie mogę obojętnie przejść i patrzeć jak go to męczy. Po prostu tak nie potrafię. Pomogę mu. Może jakoś uchyli mi rąbka tej jego tajemnicy. Chcę wiedzieć więcej.
Jeśli jeszcze nie pojechał do domu, to wtedy z nim porozmawiam. Najlepiej będzie, jak zrobię to od ręki.
Wstałam i "pobiegłam" na dół prawie bezszelestnie. Dosłownie jak wiatr. Usłyszałam jakieś tłuczenie się w kuchni. Miałam nadzieję, że to on. Tylko on jest taką niezdarą, z tego co opowiadała Hadley.
I czy miałam rację? Zrzucił miskę, łyżkę i widelec, tym samym robiąc jakieś trzęsienie ziemi.
-W porządku? - spytałam i się uśmiechnęłam. Akurat zbierał te przedmioty z ziemi, więc dopiero po chwili wstał i spojrzał na mnie.
-Tak, chyba tak.. - powiedział cicho i położył miskę wraz ze sztućcami na blacie - Nie śpisz już? - zmienił temat.
-Jakoś nie mogłam spać.. Te krzyki z ich sypialni mi nie pozwalały. - wskazałam gestem głowy na górę. Chłopak zrozumiał o co mi chodzi, więc nie musiałam mu tłumaczyć. Pokiwał głową w geście, że rozumie.
-Też słyszałem, nie martw się.
-Jak z Marią? - nosz kurwa, wyrwało mi się. Nic na to już nie poradzę. A mogłam zacząć delikatniej. Nie chcę uchodzić za wścibską czy coś..
-Z Marią? - powtórzył. Jego głos brzmiał tak, jakby w tej chwili mało go ona obchodziła. Ale mówił dalej - Pokłóciliśmy się wczoraj. - westchnął i oparł się o blat ramieniem. Spojrzał na swoje dłonie. Jego duże dłonie były bardzo spracowane. Sine i blade. Wiem, to nie jest chyba najlepszy moment by myśleć o jego dłoniach.
-Jeśli można spytać.. O co dokładnie?
-Eh - westchnął znów, ale tym razem ciężko. - Nie uwierzysz.
-Powiedz więc, przekonamy się. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zawsze każe mi się ubierać tak, by pasowało do jej kreacji. Kiedy ona zakłada białą sukienkę, ja mam mieć białą koszulkę. Wiesz jakie to wnerwiające? Nie chciałem jej zrobić na złość, lecz wczoraj włożyłem granatową koszulę. Była zła, bo założyła czerwoną sukienkę i nie pasowało jej, logiczne. To taka błahostka, ale zaczęła się wydzierać na mnie i opieprzać mnie. Więc po prostu się zamknąłem. - próbowałam nie wybuchnąć śmiechem. Rzeczywiście, prawie bym nie uwierzyła gdybym nie wiedziała, jaką Maria jest manipulantką, idiotką i.. Dobrze, później dam upust emocjom. Maria to jakaś żmija. Nie wierzę, że zepsuła nastrój Liamowi z tak głupiego wręcz powodu. Ona nie ma wyczucia czasu! Ani klasy! A co dopiero mówić o jej kulturze osobistej i w stosunku do otoczenia.. Paranoja.
-Żartujesz, prawda?
-Owszem, nie. Ona jest zdolna do wszystkiego. - uśmiechnął się lekko, ale zaraz znów powrócił dawny wyraz twarzy.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo ktoś zadzwonił do drzwi frontowych. Postanowiłam otworzyć.
Cdn.
________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki ten rozdział, ale podzieliłam mój długi rozdział na części. Następną część dodam najpóźniej w czwartek, dobrze?
Liamkowa chyba nie jest zła, prawda? :)
Pamiętajcie, że kocham was bardzo i liczę na komentarze pod tym bardzo krótkim rozdziałem :)
niedziela, 2 marca 2014
Rozdział 7
Minęło kilka dni. Znów po weekendzie owładnęła mnie ta zwyczajna szara rutyna: normalnie chodziłam do szkoły użerając się z ciotką Anabelle, a Harry? Harry chodził do pracy. Jego tata jest piekarzem, a więc chłopak jest w rodzinnym biznesie od dawna.
Nieważne.
Najważniejsze jest to, że już dziś. Tak, dziś, kończę swoją słodką osiemnastkę, co za tym idzie - czas pomyśleć o własnym życiu, samodzielnym życiu, co za tym idzie dalej - zamieszkam z Harrym. Możemy się przenieść dokąd chcemy. Ale na razie zostaniemy tu, póki nie skończę liceum. Najpierw szkoła.
Impreza zaczęła się rozkręcać. Lou obiecał, że nie zrobi żadnej większej parapetówki. I rzeczywiście. Zaprosił tylko te osoby, które pozwoliłam mu zaprosić: Liam, Maria i Kaja. Nie wliczając Hazzy i Kelsey. Małe grono, ale myślę, że też da się bawić. W końcu to moje urodziny, m o j e.
Akurat leciała moja ulubiona piosenka Stevie Nicks- Dreams. Już nikt prawie nie pamięta Stevie. Kocham tę piosenkę. Zawsze mnie ponosi. Bawiłam się przy niej sama. Robiłam powolne piruety w tę i z powrotem. Moja turkusowa sukienka z falbankami tańczyła wraz ze mną.
-Widzę, że Hadley nieźle się bawi. - powiedział Louis. Słyszałam co mówili, ale nie myślałam o tym, muzyka ogarnęła cały mój umysł.
-Ona kocha tę piosenkę. Przy niej wyznałem jej, że ją kocham. Wiem, brzmi staroświecko, bo Stevie Nicks to piosenkarka z lat 70. Cóż.. Zawsze przy niej tańczy. - wzruszył ramionami Hazz. Gdy piosenka skończyła się, opadłam na jego kolana.
-Kocham tę piosenkę. To przeznaczenie, że puścili ją akurat dzisiaj, w ten piękny dzień, w którym kończę moją słodką osiemnastkę. Ten dzień jest piękny.
- Moja kruszynka wkracza w dorosłe życie - zamruczał Harry całując mnie po szyi. Pozwoliłam mu na to. Co więcej odgarnęłam włosy, aby dać mu więcej pola do popisu.
- Ja tu jestem. - na dźwięk głosu Louisa podskoczyliśmy jak oparzeni. Cholera całkowicie zapomniałam o Tomlinsonie. Czułam się, jakby ktoś przyłapał mnie na podjadaniu ciastek.
- To ja pójdę zobaczyć, czy przyszła już Kaja - powiedziałam wymijająco i czym prędzej zniknęłam im z pola widzenia. Słyszałam jeszcze chichot Louisa i pomrukiwania Harrego. Swoją drogą Louis i Kelsey nigdy nie okazywali swoich uczuć publicznie. W ogóle nie wyglądali jak para. Dziwne. Po drodze minęłam Liama i Marię. ,,Kolejni zakochani" - pomyślałam z sarkazmem. Maria stała dumnie pod ścianą, a Liam namawiał ją do tańca, lecz ta tylko spojrzała na niego krzywo. Bardzo było mi żal Liego, dlaczego on jest taki zaślepiony?
- Hadley? Mogłabyś na chwilę tu podejść? - to głos Payne'a. Spojrzałam na niego pytająco, ale podeszłam.
- Chcielibyśmy złożyć ci najserdeczniejsze życzenia, aby spełniły się wszystkie Twoje marzenia, abyś nigdy więcej nie cierpiała. No i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - zaśmialiśmy się serdecznie - to prezent ode mnie. - Wręczył mi mały pakunek. Otworzyłam z zaciekawieniem. W środku było pudełeczko a w nim śliczna fioletowa bransoletka z zawieszkami i zegarek.
- Abyś się nigdy nie spóźniała - powiedział wesoło Liam
- Yah dzięki Liaś. Uwielbiam Cię - ucałowałam go serdecznie. Liam szturchnął dyskretnie Marię, ale nie uszło to mojej uwadze. Dziewczyna stanęła obok mnie
- Ja też dołączam się do życzeń Liama a tu prezent ode mnie. Żebyś więcej nie ruszała moich rzeczy - powiedziała zimno. Wiedziałam, że jej nie polubię. I ze to był zły pomysł aby ona tu przychodziła.
- Dziękuję - odpowiedziałam równie zimno. Rozpakowałam paczkę, w której była para sandałków. Wyglądały na drogie. Maria rozrzutna. I tak nie będę ich nosić. Odłożyłam prezenty tam gdzie były już podarunki od Lou, Kelsey i Harrego. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wreszcie Kaja, wreszcie. otworzyłam brązowy prostokąt i ujrzałam w nim duży prostokątny przedmiot zapakowany w odświętny papier. Po chwili wychyliła się znad niego głowa Kai.
- Przepraszam za spóźnienie, ale miałam drobne problemy z przetransportowaniem prezentu - uśmiechnęła się zakłopotana.
- Nie ma sprawy, ale co ty tam masz?! Trzeba było się nie wygłupiać... - zaczęłam nawijać, ale dziewczyna mi przerwała.
- Byłoby fajnie gdybyś mnie wpuściła, to jest trochę ciężkie.
- A racja. Przepraszam - wpuściłam Kaję do środka.
- Witaj Kaja!- obok mnie stanął Harry. Chciał wyciągnąć rękę w stronę Kai, ale dziewczyna nie miała jak
jej złapać.
- Dobra najpierw wręczę prezent, a dopiero później się przywitamy - zaśmiała się dziewczyna. - Hadley, wszystkiego najlepszego z okazji Twoich osiemnastych urodzin! Mam nadzieję, że dorosłe życie będzie dla ciebie jak najlepsze. A to taki prezent ode mnie. - Najpierw wręczyła mi kwiaty, które dałam Harremu. W moje ręce trafił tajemniczy prostokąt. Z ciekawości rozerwałam papier i zaniemówiłam. Prezentem był obraz, a właściwie portret. Przedstawiał on mnie i Harrego. Byliśmy do siebie tacy podobni! Obok był mniejszy obraz, na którym namalowana byłam ja i Kaja. Dziewczyna uwieczniła każdy szczegół sprawiając, ze obraz wyglądał jak zdjęcie.
- Wow... - szepnął Harry
- Kaja... to jest cudowne - w moich oczach stanęły łzy. Serio, takie rzeczy wzruszały mnie. - Jaki ty masz talent.... Musisz się tam dostać!
- Oj przestań. Obraz, jak obraz. Jestem pewna, że dostałaś o wiele lepsze prezenty.
- Uwierz, ze twój był najlepszy - zapewniłam ją.
- Też chce taki portret na urodziny - Hazza zaczął śmiesznie pozować. Zaśmiałyśmy się.
- Jak mi zapozujesz to cię namaluję - obiecała Kaja.
- Do usług - ukłonił się brunet.
- Chodź zapoznam cię z resztą. - zaproponowałam. Kiwnęła głową. najpierw podeszliśmy do Louisa i Kelsey. Kaja na początku była nieśmiała, ale z czasem śmiała się i rozmawiała. Miała poczucie humoru, jak Louis. Świetnie się zrozumieli. Kątem oka ujrzałam jak Maria się ubiera i krzyczy coś na Liama. Zagłuszała ja muzyka. Wtedy brunet nie wytrzymał i też coś na nią krzyknął pokazując drzwi. Wtedy ona odwróciła się na pięcie i dumnie wyszła. Może to i dobrze. Chociaż wiedziałam, że teraz Liam będzie smutny bo nakrzyczał na Marię bla bla bla.
- Kaja chodź zapoznam cię jeszcze z Liamem! Jest w kuchni. - pociągnęłam zdezorientowaną przyjaciółkę do kuchni. Nie myliłam się. Brunet wpatrywał się w okno. Był smutny i przybity.
- Ej Payne chciałabym abyś kogoś poznał! - zagadnęłam wesoło. Liam odwrócił się i spojrzał na moją towarzyszkę.
- Liam to jest Kaja, Kaja to.. - urwałam, kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Kai. Widniało na niej ogromne zdziwienie i przerażenie.
Perspektywa Kai
Kiedy tylko Liam spojrzał w moją stronę doznałam szoku. Przecież to o n. O n. Chłopak, którego n a m a l o w a ł a m. Później spotkałam go w parku. A więc tak się nazywał. Liam. Ładne imię. I właściciel imienia przystojny.
- Kaja co się dzieje? - szepnęła do mnie Hedley.
- Nic takiego - odszepnęłam i dalej wpatrywałam się w chłopaka.
- My się chyba już znamy.... - uśmiechnął się do mnie.
- Chyba tak - powiedziałam cicho - Jestem Kaja.
- Liam- ujął moją wyciągniętą rękę.
- To ja was zostawię samych - Hedley wyszczerzyła się w uśmiechu.
I tak oto zostałam sam na sam z tajemniczym Liamem. Połowę imprezy przegadaliśmy w przytulnej kuchni Louisa. Wiedziałam, ze polubię Liama. Ja już go lubiłam! Opowiedziałam mu o swoich poczynaniach malarskich, a później pokazałam portret Hedley i Harrego.
- Wow... To jest świetne! Spróbuję ci pomóc w tym stażu. Pochodzę z Wolverhampton, więc może mam jakieś znajomości. Moja mama ma sporo znajomych.
- Naprawdę mógłbyś?- zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście. Co to za problem? - posłał mi uśmiech. Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym ruszyliśmy na parkiet, gdzie wirowali Lou i Kelsey. Hazz i Hed gdzieś zniknęli i wolałam nie wiedzieć gdzie są. Akurat jak weszliśmy zmienił się kawałek na Eda Sheerana ,,I See Fire". Louis od razu przytulił do siebie swoją dziewczynę. Natomiast ja stałam zakłopotana.
- Można prosić do tańca? - zapytał Liam wyciągając rękę. Ujęłam ją. Liam przytulił mnie w pasie a ja położyłam swoją głowę na jego ramieniu. Zaczęliśmy się kołysać leciutko w rytm muzyki. Nuciłam pod nosem. To była najlepsza impreza w moim życiu! Później straciłam rachubę ile z Liamem tańczyłam. pochłonął mnie czas i zabawa.
----------------------------------
Wiem, wiem. Przepraszam. Kurde, nie wiem nawet jak się wytłumaczyć. Potrzebowałam trochę czasu. Ale teraz zostaję już na blogu i zaczynam pracę nad następnym rozdziałem. Co sądzicie o spotkaniu Kai i Liama? A o zachowaniu Marii? czy waszym zdaniem Liam kocha Marię? Czekam na wasze komentarze.Jeszcze raz przepraszam. Trzymajcie się i do następnego :D
Liamkowa♥
Nieważne.
Najważniejsze jest to, że już dziś. Tak, dziś, kończę swoją słodką osiemnastkę, co za tym idzie - czas pomyśleć o własnym życiu, samodzielnym życiu, co za tym idzie dalej - zamieszkam z Harrym. Możemy się przenieść dokąd chcemy. Ale na razie zostaniemy tu, póki nie skończę liceum. Najpierw szkoła.
Impreza zaczęła się rozkręcać. Lou obiecał, że nie zrobi żadnej większej parapetówki. I rzeczywiście. Zaprosił tylko te osoby, które pozwoliłam mu zaprosić: Liam, Maria i Kaja. Nie wliczając Hazzy i Kelsey. Małe grono, ale myślę, że też da się bawić. W końcu to moje urodziny, m o j e.
Akurat leciała moja ulubiona piosenka Stevie Nicks- Dreams. Już nikt prawie nie pamięta Stevie. Kocham tę piosenkę. Zawsze mnie ponosi. Bawiłam się przy niej sama. Robiłam powolne piruety w tę i z powrotem. Moja turkusowa sukienka z falbankami tańczyła wraz ze mną.
-Widzę, że Hadley nieźle się bawi. - powiedział Louis. Słyszałam co mówili, ale nie myślałam o tym, muzyka ogarnęła cały mój umysł.
-Ona kocha tę piosenkę. Przy niej wyznałem jej, że ją kocham. Wiem, brzmi staroświecko, bo Stevie Nicks to piosenkarka z lat 70. Cóż.. Zawsze przy niej tańczy. - wzruszył ramionami Hazz. Gdy piosenka skończyła się, opadłam na jego kolana.
-Kocham tę piosenkę. To przeznaczenie, że puścili ją akurat dzisiaj, w ten piękny dzień, w którym kończę moją słodką osiemnastkę. Ten dzień jest piękny.
- Moja kruszynka wkracza w dorosłe życie - zamruczał Harry całując mnie po szyi. Pozwoliłam mu na to. Co więcej odgarnęłam włosy, aby dać mu więcej pola do popisu.
- Ja tu jestem. - na dźwięk głosu Louisa podskoczyliśmy jak oparzeni. Cholera całkowicie zapomniałam o Tomlinsonie. Czułam się, jakby ktoś przyłapał mnie na podjadaniu ciastek.
- To ja pójdę zobaczyć, czy przyszła już Kaja - powiedziałam wymijająco i czym prędzej zniknęłam im z pola widzenia. Słyszałam jeszcze chichot Louisa i pomrukiwania Harrego. Swoją drogą Louis i Kelsey nigdy nie okazywali swoich uczuć publicznie. W ogóle nie wyglądali jak para. Dziwne. Po drodze minęłam Liama i Marię. ,,Kolejni zakochani" - pomyślałam z sarkazmem. Maria stała dumnie pod ścianą, a Liam namawiał ją do tańca, lecz ta tylko spojrzała na niego krzywo. Bardzo było mi żal Liego, dlaczego on jest taki zaślepiony?
- Hadley? Mogłabyś na chwilę tu podejść? - to głos Payne'a. Spojrzałam na niego pytająco, ale podeszłam.
- Chcielibyśmy złożyć ci najserdeczniejsze życzenia, aby spełniły się wszystkie Twoje marzenia, abyś nigdy więcej nie cierpiała. No i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - zaśmialiśmy się serdecznie - to prezent ode mnie. - Wręczył mi mały pakunek. Otworzyłam z zaciekawieniem. W środku było pudełeczko a w nim śliczna fioletowa bransoletka z zawieszkami i zegarek.
- Abyś się nigdy nie spóźniała - powiedział wesoło Liam
- Yah dzięki Liaś. Uwielbiam Cię - ucałowałam go serdecznie. Liam szturchnął dyskretnie Marię, ale nie uszło to mojej uwadze. Dziewczyna stanęła obok mnie
- Ja też dołączam się do życzeń Liama a tu prezent ode mnie. Żebyś więcej nie ruszała moich rzeczy - powiedziała zimno. Wiedziałam, że jej nie polubię. I ze to był zły pomysł aby ona tu przychodziła.
- Dziękuję - odpowiedziałam równie zimno. Rozpakowałam paczkę, w której była para sandałków. Wyglądały na drogie. Maria rozrzutna. I tak nie będę ich nosić. Odłożyłam prezenty tam gdzie były już podarunki od Lou, Kelsey i Harrego. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wreszcie Kaja, wreszcie. otworzyłam brązowy prostokąt i ujrzałam w nim duży prostokątny przedmiot zapakowany w odświętny papier. Po chwili wychyliła się znad niego głowa Kai.
- Przepraszam za spóźnienie, ale miałam drobne problemy z przetransportowaniem prezentu - uśmiechnęła się zakłopotana.
- Nie ma sprawy, ale co ty tam masz?! Trzeba było się nie wygłupiać... - zaczęłam nawijać, ale dziewczyna mi przerwała.
- Byłoby fajnie gdybyś mnie wpuściła, to jest trochę ciężkie.
- A racja. Przepraszam - wpuściłam Kaję do środka.
- Witaj Kaja!- obok mnie stanął Harry. Chciał wyciągnąć rękę w stronę Kai, ale dziewczyna nie miała jak
jej złapać.
- Dobra najpierw wręczę prezent, a dopiero później się przywitamy - zaśmiała się dziewczyna. - Hadley, wszystkiego najlepszego z okazji Twoich osiemnastych urodzin! Mam nadzieję, że dorosłe życie będzie dla ciebie jak najlepsze. A to taki prezent ode mnie. - Najpierw wręczyła mi kwiaty, które dałam Harremu. W moje ręce trafił tajemniczy prostokąt. Z ciekawości rozerwałam papier i zaniemówiłam. Prezentem był obraz, a właściwie portret. Przedstawiał on mnie i Harrego. Byliśmy do siebie tacy podobni! Obok był mniejszy obraz, na którym namalowana byłam ja i Kaja. Dziewczyna uwieczniła każdy szczegół sprawiając, ze obraz wyglądał jak zdjęcie.
- Wow... - szepnął Harry
- Kaja... to jest cudowne - w moich oczach stanęły łzy. Serio, takie rzeczy wzruszały mnie. - Jaki ty masz talent.... Musisz się tam dostać!
- Oj przestań. Obraz, jak obraz. Jestem pewna, że dostałaś o wiele lepsze prezenty.
- Uwierz, ze twój był najlepszy - zapewniłam ją.
- Też chce taki portret na urodziny - Hazza zaczął śmiesznie pozować. Zaśmiałyśmy się.
- Jak mi zapozujesz to cię namaluję - obiecała Kaja.
- Do usług - ukłonił się brunet.
- Chodź zapoznam cię z resztą. - zaproponowałam. Kiwnęła głową. najpierw podeszliśmy do Louisa i Kelsey. Kaja na początku była nieśmiała, ale z czasem śmiała się i rozmawiała. Miała poczucie humoru, jak Louis. Świetnie się zrozumieli. Kątem oka ujrzałam jak Maria się ubiera i krzyczy coś na Liama. Zagłuszała ja muzyka. Wtedy brunet nie wytrzymał i też coś na nią krzyknął pokazując drzwi. Wtedy ona odwróciła się na pięcie i dumnie wyszła. Może to i dobrze. Chociaż wiedziałam, że teraz Liam będzie smutny bo nakrzyczał na Marię bla bla bla.
- Kaja chodź zapoznam cię jeszcze z Liamem! Jest w kuchni. - pociągnęłam zdezorientowaną przyjaciółkę do kuchni. Nie myliłam się. Brunet wpatrywał się w okno. Był smutny i przybity.
- Ej Payne chciałabym abyś kogoś poznał! - zagadnęłam wesoło. Liam odwrócił się i spojrzał na moją towarzyszkę.
- Liam to jest Kaja, Kaja to.. - urwałam, kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Kai. Widniało na niej ogromne zdziwienie i przerażenie.
Perspektywa Kai
Kiedy tylko Liam spojrzał w moją stronę doznałam szoku. Przecież to o n. O n. Chłopak, którego n a m a l o w a ł a m. Później spotkałam go w parku. A więc tak się nazywał. Liam. Ładne imię. I właściciel imienia przystojny.
- Kaja co się dzieje? - szepnęła do mnie Hedley.
- Nic takiego - odszepnęłam i dalej wpatrywałam się w chłopaka.
- My się chyba już znamy.... - uśmiechnął się do mnie.
- Chyba tak - powiedziałam cicho - Jestem Kaja.
- Liam- ujął moją wyciągniętą rękę.
- To ja was zostawię samych - Hedley wyszczerzyła się w uśmiechu.
I tak oto zostałam sam na sam z tajemniczym Liamem. Połowę imprezy przegadaliśmy w przytulnej kuchni Louisa. Wiedziałam, ze polubię Liama. Ja już go lubiłam! Opowiedziałam mu o swoich poczynaniach malarskich, a później pokazałam portret Hedley i Harrego.
- Wow... To jest świetne! Spróbuję ci pomóc w tym stażu. Pochodzę z Wolverhampton, więc może mam jakieś znajomości. Moja mama ma sporo znajomych.
- Naprawdę mógłbyś?- zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście. Co to za problem? - posłał mi uśmiech. Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym ruszyliśmy na parkiet, gdzie wirowali Lou i Kelsey. Hazz i Hed gdzieś zniknęli i wolałam nie wiedzieć gdzie są. Akurat jak weszliśmy zmienił się kawałek na Eda Sheerana ,,I See Fire". Louis od razu przytulił do siebie swoją dziewczynę. Natomiast ja stałam zakłopotana.
- Można prosić do tańca? - zapytał Liam wyciągając rękę. Ujęłam ją. Liam przytulił mnie w pasie a ja położyłam swoją głowę na jego ramieniu. Zaczęliśmy się kołysać leciutko w rytm muzyki. Nuciłam pod nosem. To była najlepsza impreza w moim życiu! Później straciłam rachubę ile z Liamem tańczyłam. pochłonął mnie czas i zabawa.
----------------------------------
Wiem, wiem. Przepraszam. Kurde, nie wiem nawet jak się wytłumaczyć. Potrzebowałam trochę czasu. Ale teraz zostaję już na blogu i zaczynam pracę nad następnym rozdziałem. Co sądzicie o spotkaniu Kai i Liama? A o zachowaniu Marii? czy waszym zdaniem Liam kocha Marię? Czekam na wasze komentarze.Jeszcze raz przepraszam. Trzymajcie się i do następnego :D
Liamkowa♥
środa, 15 stycznia 2014
WIADOMOŚĆ
Hej.
Z tej strony Wasza Liamkowa. Dostałam ogromny opierdziel od Ali i postanowiłam, ze zostanę. Blog będzie dalej prowadzony, niedługo pojawi się rozdział. Wasze komentarze dały mi dużo do myślenia i to przeważyło szlę. Mam nadzieję, ze będziecie komentować tak pięknie, jak tylko się da. Kocham Was <3
Koniec tematu :)
Do zobaczenia :3
~Liamkowa♥
Z tej strony Wasza Liamkowa. Dostałam ogromny opierdziel od Ali i postanowiłam, ze zostanę. Blog będzie dalej prowadzony, niedługo pojawi się rozdział. Wasze komentarze dały mi dużo do myślenia i to przeważyło szlę. Mam nadzieję, ze będziecie komentować tak pięknie, jak tylko się da. Kocham Was <3
Koniec tematu :)
Do zobaczenia :3
~Liamkowa♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)